Łatek przybłąkał się do naszego szpitalnego stada chyba ze 2 lata temu. Poczatkowo wcale nie wydawał się taki oswojony. Ale stopniowo nabrał zaufania. Dopóki w stadzie były etatowe miziaki - Gunia, Kasia, Psotka, Zuzia, Wybredna, Kubusie - Łatek własciwie nie miał szans na mizianki, może przez chwilę tylko. Ale Wszystkie miziaste koty w końcu trafiły do swoich domków (a Psotka odeszła za TM) i Łatek został w stadzie jedynym miziającym się kotem. Objął po Guni stanowisko "na podwyższeniu" ze styropianu i tam wcina podsuwane jedzonko (głównie surowe mięsko, ale i saszetką nie pogardzi). Po sniadaniu codziennie odbywa się 10-15 min. sesja miziankowa - Łatek pakuje się na kolana i miziam go, próbując tłumaczyć, dlaczego ciągle nie ma domku. A potem do miziania bierze się Dorcia...
Ponieważ wiedziałysmy, że Łatek ma okropny kamień w pysiu i stan zapalny, więc kiedy do tego wydawało nam się, ze jest przeziębiony, zdecydowałysmy podrzucic go do CoolCaty na podleczenie, odjajczenie i wszelkie inne potrzebne zabiegi. I oto Łatuś okazał się u CoolCaty równie miziasty i milusi jak u nas. W tej sytuacji on naprawdę nie powinien wracać do piwnicy! Oczywiście, jeśli nie będzie innego wyjscia - Łatek wróci i będzie tam czekał na domek, ale marzy mi się, zeby już nie wracał, bo teraz ma największą szansę. A oto Łatek w całej swej kociej okazałosci.
W szpitalnym stadzie:
A to zdjęcia zrobione już w lecznicy po kastracji:
