Wszystko zaczęło się jakiś rok temu. Choć całe moje dość krótkie życie byłam psiarą, to nagle coś się zmieniło, stałam się wielką kociarą. Za wszelką cenę chciałam mieć kota, jakiegokolwiek, byle kota. Niestety, mieszkając z mamą byłam zależna od jej woli...
Na szczęście, coś zmieniło się 59 dni temu. Od tamtej pory liczyłam dokładnie każdy dzień przybliżający mnie do mojego kota. Dlaczego aż 59? Pomimo mojego zniecierpliwienia, chciałam kota na jakiś wolny okres czasu, bym mogła się nim zajmować... Ferie to był właśnie taki, idealny okres.
Przez cały ten czas czytałam wiele o kotach, przygotowywałam się. 58, 57, 34, 22 dni... Czas jakoś upływał, teraz zdaje mi się, że strasznie szybko. Na dwa tygodnie przed planowaną 'wycieczką' po kota zamówiłam w sklepach internetowych wszystko co potrzeba . Było z tym kilka problemów, ale w końcu wszystko doszło 30.01, czyli wczoraj.
Dzisiejszy dzień był najbardziej emocjonujący w całym moim życiu . Obudziłam się o 8:30, choć po kota mieliśmy jechać dopiero o 12. Postawiłam cały dom na nogi, by zajęli się sprzątaniem i odkurzaniem (nie chciałam męczyć biednego kotka odkurzaniem, i tak jest stres ).
I w końcu wyjechaliśmy. Schronisko jest dość daleko od naszego mieszkania, dlatego pewnie wciąż histeryzowałam, że nie zdążymy .
Ostatecznie jednak dotarliśmy... Nusia była pierwszym kotem, który mnie zachwycił, choć czwartym, na którego zwróciłam uwagę. Wystarczy powiedzieć, że wszystko załatwione zostało w dokładnie 28 minut.
Jak to było z tym imieniem? Nusia jakoś tak się wymyśliło. Czekam aż wpadnę na jakieś ciekawsze imię... macie może jakieś pomysły?
A teraz skończę przynudzać i wrzucę trochę zdjęć mojego czarnofutrego skarbu .
Po dopełnieniu wszystkich formalności - ja, najszczęśliwsze dziecko na świecie
W drodze do domu.
Achh te oczy
Po tym zdjęciu Nusia schowała się pod łózkiem, i tyle ją widziałam.
Wystarczyło trochę kiciania, a koteczka z tymi rozbracającymi "Mrraw?" wyszła na chwilę na powierzchnię.
Kotka nabrała zaufania i zaczęła zwiedzać dom - tu w moim pokoju wygląda przed okno . (Nie zwracajcie uwagi na tapetę )
Wanna, drugie miejsce, które Nusia zwiedziła.
Pierwszy posiłek .
Oraz seria w ukochanym legowisku od 'RUFI' .
Koteczka jest cudowna. Cały czas mruczy, barankuje, tuli się. Kiedy pani w schronisku mi ją podała zaskarbiła sobie moje serce ciągłym barankowaniem, łapaniem łapkami i mruczeniem . Jest nadzwyczajnie spokojna. Nie boi się zdjęć. Jest fantastycznym, idealnym dla mnie kotem .