
Jestem czarną drobniutką koteczką. Mam około roku, choć wcale nie wyglądam na swój wiek - zresztą ile dokładnie nikt nie wie, jak to w schronisku. Moje futerko jest mięciutkie, lśniące i puszyste, gdy dorosnę będę miała bardzo gęste, cieplutkie futro.
Kiedy przychodzi do mnie Duży, to najpierw ostrożnie mu się przyglądam, potem sprawdzam czy przyjmie moje baranki, a kiedy widzę aprobatę wskakuję na kolanka, ugniatam (dla wygody), wtulam się i mrucząc (ludzie mówią, że jak traktorek) zasypiam. To są najpiękniejsze chwile w moim życiu. Potem dalej mrucząc podnoszę łepek i wpatruje się bursztynowymi oczkami w Dużego… może mnie zabierze… może pokocha… Kiedy Duży odchodzi biegnę za nim i wołam - chyba zapomniał, że miał mnie wziąć ?!?
Jestem wysterylizowana, odrobaczona, zaszczepiona i odpchlona (trochę tu o mnie dbają). Oczywiście wiem do czego służy kuweta. Jeszcze nie zachorowałam i nie mam nawet kociego katarku - tak mocno walczę o mój lepszy los. To jednak może się zmienić … przecież mieszkam z innymi kotami… Czasem któregoś pacnę łapką (niech wie kto tu jest „Panią”), jeśli pacnięty ucieka, to wygrana 1:0 dla mnie, ale jeśli odfuknie, to udaję, że to nie moja łapka powędrowała w jego kierunku. Duzi mówią, że to normalne schroniskowe zachowanie. Mieszka tu ze mną ze mną jeden taki, czasem nawet poliżę go w uszko, ale generalnie atmosferka nie bardzo.
Ciekawe jak będzie wyglądało moje życie gdy dorosnę…?...?... tutaj gdzie jestem teraz zostać nie chcę… ale jaki ja mam na to wpływ… czasem marzę sobie o… no wiesz, o tym, o czym marzą wszystkie niczyje kotki… POKOCHASZ MNIE???
A oto ja:

teraz przysypiam

jestem ciekawska

to lubię

moje bursztynowe oczka
