
P rzedstawiamy Wam, kochani forumowicze, Morisię w nadzieji że dzięki forum znajdzie się jakaś dobra duszczyka i przygarnie koteczkę...
Marzeniem naszym jest, aby domek był forumowy. Ponoć cuda się zdarzają i kto wie, może kotka juz niebawem będzie mruczeć na kolanach forumowicza?
Oczywiście cieszyć będzie się z każdego, pod warunkiem że będzie on znakomity...



















J est to nasz pierwszy koci tymczasik (wcześniej na DT miałyśmy jedynie świnki morskie) i nie trudno zgadnąć jak ciężko nam będzie się rostać. Jednak zmuszone jesteśmy znaleźć jej nowy, idealny domek stały!
Pierwszy, nieznaczy to że pojęcie o kotach mamy zerowe...
Niektórzy już wiedzą, że jesteśmy wolontariuszkami u Justy&Zwierzaki i pomagamy tyskich mruczkom do adopcji.
Ale teraz o Morisi...
H istoria jej przypomina wiele innych. Kotka bezdomna, spragniona kontaktu z ludźmi (choć nieufna), na okrągło rodząca, niezwykle słaby egzemplarz, nękana przez inne bezdomniaczki...Przyszła tak nagle, tak niespodziewanie pod nasze okna i dostawszy jedzonko raz, drugi, trzeci, zaczęła pojawiać się reguralnie - pod naszym onem, lub na murku naprzeciwko drzwi z klatki schodowej. Początkowo nieufna, wychodziła po karmę tylko jak nas niewidziała, później jednak słaszawszy jak drzwi lub okno otwierają się, a po kilku sekundach rozlega sie "kici kici" zjawiała się niczym kocia majestatyczna dama i jadła w promieniu 5metrów. Z czasem ta odległość zmiejszała się, aż w końcu bariera strachu zniknęła niemalże całkowicie. Bała sie jedynie gwałtownych ruchów, a jadła tuż koło nas. Czas posiłku ustalała ona - przychodziła kiedy miała ochotę. Nieraz bywało, że musiałśmy my jej szukać, ba akurat, jak sobie żartowałlyśmy, miała coś pilnego na "mieście".
Dokarmiałyśmy ją sumiennie, systematycznie odkąd ją poznałyśmy.
Trudno powiedzieć jak doszło do zawarcia kocioznajomości, gdyż pojawiła się znikąd. Po prostu nagle przyszła i zamiauczało pod naszymi oknami.
I tak poszły w ruch najpierw puszki whiskasa, potem kota zaczęła wyprzydzać więc karmiona była puriną i nutrą (wiemy, że kotów głodujacych są setki i lepiej kupować taniej a więcej, ale ona nam tak przypadła do serca... poza tym nie dokarmiałyśmy zbyt licznej gromady, więc pozwoliłyśmy sobie na luksus dla Morisi).
Tak było do czasu, aż wydala kolejny miot i najprawdobodobniej porzuciła go... Wiedziałyśmy, że sterylka jest potrzeba niemal natychmiast.
Jako że koteczka zaufała nam na tyle, że dotknełyśmy ją parę razy, łapanka obyła się bez większych problemów...A to że zanim wogóle przystapiłysmy do łapania minęło ok.40 minut zanim ksieżniczka sie zjawiła to tylko szczegół.
T rafiła do nas na okres rekonwalescencji po sterylizacji. W planach było, że koteczka po tydodniu zostanie wypuszczona. Obecne plany prezentują się tak: szukamy domu tego NAJlepszego. Nie jest to nasze ,,widzimisię" bo kotka jest cudowna, ale ona na wolności miała znikome szansę na dobre życi. Nieraz świadkiem byłyśmy jak tłukła ją okoliczna kocia banda czy gonił ją samopas puszczany bokser!
A tak wygląda owe cudo...





Morisia jest kotką nieufną, jeszcze bojaźliwą i strachliwą.
Miłość, czas i ciepliwość zdziałają bez dwóch zdań cuda! Jest ona u nas od 9grudnia, a już spała z nami na łóżku wtulana. Nie jest kotką dziką, ale wymagającą czasu na zaufanie. Przed osobą adoptujacą długa, ale z pewnością owocna droga do oswojenia. Nie zrażajcie się jednak. Nam zaufała, więc innym kociarzom też!
Napewno jest to kot pozbawiony agresji (o ile kot wogóle ją może mieć), jakby zapomniała od czego są pazurki i kiełki. Sprawia wrażenie jakby ktoś ja kiedyś skrzywdził i wie co to znaczy ból, więc nie chce zadać go innym!
W ygląd jej podziwiać możecie na zdjęciu... Jednak na wszelki wypadek gdyby nie wgrywało się opiszemy ją.
Koteczka szylkretkowa, z białymi znaczeniami o pięknych oliwkowych oczkach (na niektórych zdjęciach są one żółte, ponieważ fotografowana była ona wieczorem).
Kicia jes młoda (2lata), obecnie zdrowa (choć rzęzi i charczy, ale to jest ponoć u niej normalne- mówi wet.), wysterylizowana, odrobaczona i odpchlona, niestety niezaszczepiona. Uszczka i oczy w stanie dobrym, ogólnie nie jest źle.
Jeśli chodzi o żywienie to kotka jest wybredna. Obecnie je royal'a dla sterylizowanych kotek do 7lat, ale zasmakowała jej też bozita. Nutrą gardzi... Surowe mięsko jakoś niebardzo jej podeszło, woli gotowane.
Podsumówując:
Imię: Mori
Wiek: ok.2lata
Charakter: Nieufna, lekliwa, ale potrafi kochać i raczej można z niej zrobić domowego pieszczocha dla wszyskich! Nie jest to dzikus, po prostu trzeba pokazać jej że człwowiek kocha!
Sterylizacja: Tak
Skąd: Z ulicy
W razie pytać piszcie na PW!














