Znalazłam kota. Nie to nie tak. Mieszkam w krzeszowicach i od lata mniej więcej na jednej z posesji po drodze do szkoły moich dzieci widywałam rudego kota. Z daleka widać było że raczej nieduzy i długowłosy. za każdym razem zastanawiałam się co za kretyn wypuszcza takie cudo przy tak ruchliwej ulicy(w zasadzie główna ulica miasta)zdażało mi się wrzeszczeć na "dzieciaki", które dźgały go patykami i rzucały kamieniami, a dzisiaj licho mnie podkusiło. idąc z dziećmi do szkoły jakoś samo zajżało mi się w krzaki na tej posesji i zobaczyłam, ze rude leży pod krzakami-pysio plaskate- no pers. teraz lich bylo bardziej stanowcze-kazało mi skręcić na teren opatrzony gigantycznym napisem TEREN PRYWATNY_ WSTĘP SUROWO WZBRONIONY. Malo tego powiedzialo za mnie kici kici i rude wylazło. pzwolilo sie pogłaskać po dziwnie chropowatym łebku, wlazło mi na kolana, potem ze szczęścia na głowę. a ja je zaczęłam głaskać. dziewczyny. ten kot od lopatek po ogon pokryty jest jednym wielkim dredem. dredy ma na czole, na ogonie, na łapach. i powiem wam, że mnie trzęsie. nie wiem co robić. kot jest ewidentnie czyjś. prawdopodobnie to kotka. nie oglądałam jej dokładnie. przejechałam ręką po brzuchu i wyczułam sutki-ciężarna? karmiąca? jak wyglądają sutki karmiącej kotki? czy są tylko wyczuwalne czybardziej powiększone? poradźcie co robić? kraść?próbować rozmawiać? ale z kim?że nie wspomnę, że mam dwa swoje koty, dwa na tymczasie i zero kasy na utrzymanie piątego kota

wychodzę z domu na 10 godzin dziennie, małe tymczaski dochodzą do siebie po chorobie . ale zostawić ą w tych krzakach?