Witam,
Mieszkam na Sadybie i ok. 2-3 tygodni temu przybłąkał się do mnie kot. Dziś była u mojej mamy klientka znająca się na kotach i oceniła, że to kocur (wcześniej byłam przekonana, że to kotka, ale jak widać się myliłam), ale jak wiadomo, dopóki wizyty u weterynarza nie będzie, nie mogę być tego pewna na 100%. Kot jest całkiem czarny (zdjęcia mogę ew. dodać później, na chwilę obecną rozładowała mi się bateria od aparatu i muszę ją doładować).
Problem polega na tym, że po pierwsze mam w domu psa, który nie znosi kotów, oprócz tego mniejsze zwierzęta /potencjalne ofiary kota/ i sama mam alergię na ślinę kota, co niestety powoduje, że nie mogę przygarnąć zwierzaka. Tymczasem jest coraz zimniej, a kot śpi w przygotowanym dla niego kartonie obłożonym styropianem, dostaje jedzenie, niestety nie sądzę, żeby to pomogło przetrwać mu zimę. Widać, że to zwierzę wychowane w domu, zakładam, że komuś uciekł albo go wyrzucono z domu - jest bardzo sympatyczny, towarzyski, łagodny, spokojny, kładzie się na grzbiecie, żeby masować brzuszek. Odnoszę wrażenie, że zwierzak jest chory - kicha, gdy się go głaszcze i mruczy wyraźnie słychać, że coś jest nie tak z drogami oddechowymi, ma też katar. Pytałam się z rodziną znajomych, czy nie chcieliby go przygarnąć, niestety jednak nikt nie chce zaopiekować się zwierzakiem. Sytuacja jest o tyle nieciekawa, że czasem przychodzą do nas inne koty, są one jednak dzikie i przeżyły poza ludzkim domem bez problemu całą zimę, ten kot ewidentnie wciąż się nas trzyma i raczej nie przetrwa chłodniejszych dni bez pomocy człowieka. Apeluję więc o pomoc, chociaż o dom tymczasowy, no ale jak wiadomo - stały najlepszy.
Kontakt: 0 509 578 309 (tylko w godzinach wieczornych, 18-21); mail: my-way@wp.pl