Gadułka i Psotka są śliczne. Szczególnie Psotka z białą kreską na nosku- wygląda jakby zeszła z obrazu Picassa.
Ma też cudownie czarne poduszeczki przy białych łapkach.
Małolaty już się zadomowiły, najchętniej jednak bawią się ze mną, a nie same. Starają się przebywać tam, gdzie ja, przychodzą do głaskania, ale na kolana nie mają jeszcze odwagi wskoczyć. Najlepiej lubią różowy patyk - przedmiot pożądania wszystkich moich kotów. Oczywiście patykiem bawią się tylko przy mnie, potem go chowam, żeby przypadkiem się na niego nie nadziały.
Śpią także wyluzowane, podobnie jak starsi domownicy.
Dziś Psotka zaimponowała mi wiedzą informatyczną. Przeszła swobodnym kroczkiem po klawiaturze i wyłączyła kompa. W czasie ostatniej awarii wiele razy próbowałam to zrobić klawiszami i się nie udawało. A jej tak! I w dodatku po ponownym uruchomieniu nie pokazał się pulpit, tylko strona miau, ta sama, co przed wyłączeniem. Ciekawa sztuczka, szkoda, że nie zauważyłam, po których klawiszach Psota deptała
Gadułka nie gorsza - właśnie zainteresowała się kursorem myszy, szuka go teraz po drugiej stronie monitora
Panienkom apetyt dopisuje - jedzą suchego Royala dla kociąt i mięsko wołowe lub drobiowe. Ale już się zmrowiły i zaczynają grymasić. Strasznie wtedy śmiesznie piszczą w kuchni. Wydają dźwięk taki, jak nienaoliwione drzwi. Prawie przy tym nie otwierają pyszczków i zdaje się, że to coś innego piszczy, a nie one.
Jutro idę do wetki po środek na robaki dla kociąt i umówić się na szczepienie. Ponieważ Psotka odstąpiła swoje miejsce na sterylkę ciężarnej kotce z Górczewskiej - na zabieg pojedzie czas jakiś po szczepieniu - myślę, że tak będzie nawet zdrowiej dla niej.