
Jako że od dłuższego czasu jestem na miau to chciałam i przedstawić Wam moje dwa urwisy

Zacznę od młodszego Frutka - z racji tego że dzięki miau mogę się cieszyć jego mruczeniem




I tak pewnego dnia napisałam wątek na kociarni że poszukuje kotka, odezwała się do mnie fiona.22prowadząca wątek kieleckich kotów viewtopic.php?t=70 ... ;start=240
Pokazała zdjęcia kociaka i oboje z mężem wiedzieliśmy że to ten

Niestety Fruciak pochorował się bardzo, tuz po tym jak fiona.22 do mnie napisała. Jego stan był bardzo zły (kroplówki, biegunka, nic nie jadł i te wyniki - pierwszy dzień choroby leukocyty 0,2 !! )
Fiona.22 informowała nas o stanie Frutusia, a ja jak czytałam to łzy mi kapały z żalu że nic nie mogę zrobić. To były ciężkie dni dla nas. Kicia jednak miała straszną wolę życia i chyba czuł że ktoś na niego czeka bo wreszcie zaświeciło słoneczko i Frutek pomalutku wracał do zdrowia.
Aż wreszcie oczekiwana wiadomość od fiony.22 - kicia może zostać przetransportowana do nas. Radości nie było końca

Pojechaliśmy po kociaka, biedulek byył taki wystraszony w swoim koszyczku, Drogę miał do nas daleką (Kielce - Poznań – Międzyrzecz) ale był dzielny

Jak weszliśmy do domku i otworzyliśmy koszyczek, Rysiu mój rezydent nie spodziewając się niczego zajrzał do środka

A Frutek jakby nigdy nic wyszedł z koszyczka i zaczął obwąchiwać kąty. Rysiu o mało ze skory nie wyszedł ale Frutek jakby nigdy nic kontynuował zwiedzanie




Teraz pora na starszego - Ryśka, który ma 4 lata



Ryśka znaleźliśmy na wsi, miał wtedy ok 4 - 5 m-cy. Po wizycie weta okazało się, że poza świerzbem i ogólnym wychudzeniem to kociakowi nic nie dolega. I tak po wyleczeniu świerzba i odrobaczeniu zaczęło się systematyczne "uczenie" Ryśka życia w rodzinie

Nie było łatwo i skończyło się na pewnych kompromisach oczywiście naszych

Rysio wyrósł na słusznego kocura, którym jest do tej pory (6kg – kociego ciałka do miziania



Ale się rozpisałam,
Pozdrawiam gorąco tych którzy jednak przeczytają moją opowieść i zapraszam do dalszych opowiastek


