Patsi pisze:dark_swan pisze:Patsi pisze:Patsi jak miło, dzisiaj dzwoniłyśmy do tego aszego CHATULA, pwoiedzieli, że mamy szukać i próbowac w CK go oddac, a CK nas znają i ciągle nam mówią 'że musza dac szanse osoba bez znajomości i powoływanie się na znajomosci jest chamskie' to kij im w dupe :/ Sorry, szlag mnie trafia, zresztą Patsi droga wiesz jaka u nas jest sytuacja...
Ahhh... no tak, rzeczywiscie tutaj mam inny nick, BoUnTy jestem, teraz kojarzysz? A kot jest u Ani :/ A my teraz totalnie zawalone jesteśmy - teraz rozumiesz?
Odpuść sobie złośliwości.
Wykastrowany kot da sobie radę na wolności. Domyślam się, że kot jest u Ani. Jeśli myślisz, że mamy pod opieką jednego zdrowego kota to jesteś w błędzie. Zaoferowałyśmy pomoc, taką jaką możemy zaoferować, poza tym osoba, z którą rozmawiałaś mówiła także o Fundacji For Animals - bo w każdym miejscu warto poprosić o pomoc.
Jeśli sytuacja Was przerasta, to może warto na jakiś czas zawiesić działalność, a nie wyżywać się na innych.
Podtrzymuję ofertę pomocy finansowej w leczeniu kota.
Gdzie w mojej wypowiedzi widzisz złośliwosci? :>
To przetlumacze moze inaczej, skoro to co napisałam dla Ciebie było złośliwe:
"Patsi jak miło

(tutejsze emotikonki mnie irytują, dlatego nie używam - jakoś nie umiem się do ich przyzywczaić, ja psiara). Dzisiaj dzwoniłyśmy do tego aszego CHATULA, pwoiedzieli, (chyba się nie myle, że jest WASZ, czy to jakaś złośliwość?) że mamy szukać i próbowac w CK go oddac, a w CK nas znają i ciągle nam mówią 'że musza dac szanse osoba bez znajomości i powoływanie się na znajomosci jest chamskie' to kij im w dupe :/ (o tak to jedyna złośliwosć, ale co mam mówić, ja wiele razy, od paru lat pomagałam w CK w rózny sposób, wiele osób z tamtąd mnie zna i co? Podać Ci przykłąd? Miałam u siebie psa na DT, był u mnie 2 m-ce i ugryzł mojego brata (UGRYZL nie POGRYZL), nie mógł u mnie zostać, bo tata dostał fobii - pojechałam z nim do CK, bo w Bytomskim schorniku poszedłby od razu pod igłę [tego chyba Ci nie musze mówić - chory, 'agresywny'pies], pies szczepinoy, miał gdzie przeczekac do końca obserwacji wet, byłą opinia behawiorysty o jego łagodnym usposobieniu i o tym, że to co się stało to byłwypadek, zaproponowałam pokrywanie do czasu jak nie znajdzie domu kosztów wyżywinia, leczenia, kastracji, ogłaszanie, przyjeżdżanie do niego i co usłyszałam 'Nie przyjmiemy go, nawet na znajomosci - musimy dac innym szanse co znajomosci nie mają'. Miałam tego psa, mojego KOCHANEGO Dżekusia, moje oczko w głowie zabić, bo nie było dla niego ratunku! Brakowało im tylko.... dobrych chęci (i to nie jedyny przypadek kiedy odmówili), stad tez moje negatywne nastawienie do CK)
Sorry, szlag mnie trafia, zresztą Patsi droga wiesz jaka u nas jest sytuacja... (to szlag mnie trafia to podtekst do 'kij im w ....', a jaka sytuacja u nas jest to przeciez wiesz i tego Ci mówić nie musze, bo nas znasz!
A teraz druga wypowiedź:
]
Patsi pisze:Odpuść sobie złośliwości.
Wykastrowany kot da sobie radę na wolności. Domyślam się, że kot jest u Ani. Jeśli myślisz, że mamy pod opieką jednego zdrowego kota to jesteś w błędzie. Zaoferowałyśmy pomoc, taką jaką możemy zaoferować, poza tym osoba, z którą rozmawiałaś mówiła także o Fundacji For Animals - bo w każdym miejscu warto poprosić o pomoc.
Jeśli sytuacja Was przerasta, to może warto na jakiś czas zawiesić działalność, a nie wyżywać się na innych.
Podtrzymuję ofertę pomocy finansowej w leczeniu kota.
O tym wykastrowanym kocie (że nie przeżyje na wolnosci) powiedziała nam pewna osoba z CK

Czy ja pieje w jakiś sposób do CHATULA, ze nie pomógł? Chcialam otrzymać informacje, zostałam pokierowana do For Animal, gdzie też dzwoniłam - do osoby do której dostałąm kiedyś numer...hmmm... p. Joanna zdaje się?

Pytałąm tez kociary z niekochane.org czy widza jakies wyjście, fundacje S.O.S dla Zwierza, fundacje Szara Przystań (od osoby z fundacji, ale nie dostałam jesczze odpowiedzi), nikt nie miał mnie gdzie pokierowac, wszyscy rozkładali rece i móili 'nie wiem, ale to nie my' (nie dosłownie oczywiscie). To co jeszcze powinnyśmy zrobić?
Pomoc jakakolwiek się przyda, tylko jak nie znajdzie dię DT, to z eczenia i tak nici, czyż nie?
Sytuacja nasz przerasta, bo wszyski idzie w tym miesiącu nie tak jak powinno - za dżo tego na raz, u nas chyba głównym problemem jest to, ze jak ktoś nam otwarcie poprosi o pomoc, to rzcej staramy się nie odmawiac takowej.... niestety gdy my takowej potrzebujemy, to poszukiwania kończymyzawiedzieniem...
Co do psa Dżeka - cudem przeżył, organizowałam na szybca transport i miejsce w hotelu w KRAKOWIE! Wiozłyśmy go, siedział tam 5 m-cy, az w końcu Dżek wrocł do nas i p[o miesiacu znalazł KOCHAJĄCY i naprawdę super DOM! Gdybym wtedy mu nie dała sznasy...
Wiec jak widzisz, wcale nie jestesmy takie bezduszne, zwykle jeśli mozemy pomóc pomagamy, ale nie tym razem, tym razem po porstu nie damy rady, zresztą Ania tez Ci napisała co nie co na ten temat...