Myślałam, że Agnieszka coś napisze o naszej wyprawie, ale niestety, muszę więc ja.

Kociaków jest tam jednak więcej, niestety spacerują po jezdni i to jest naprawsę niebezpieczne.
Najpierw nie udawało nam się nic złapać, póżniej Agnieszka musiała przestawić wóz, o co poprosili ją stróże prawa.
Wiekszość ludzi próbowała nam pomóc, czasem więcej psując. Niestety kociaki nie były zbyt głodne i nie kwapiły się z wejściem do klatki. Przestawiając wóz Agnieszka znalazła podwórze, gdzie były małe kociaki bezdomne i mnóstwo dużych kotów.Ręką złapałam 4 kociaki. Miały gluty i oczy zaczerwienione i zaropiałe. Przez te załzawione oczy pewnie były mniej czujne. Zostały dwa bardziej ostrożne, schowały się pod samochód. Jednego złapałam w klatkę łapkę i przełożyłyśmy go do kontenerka. Wtedy przyszedł "właściciel". Koty są odrobaczone, odpchlone, nakarmione i mają swoje pomieszczenie. Sterylizacja? Jak te głupie Niemcy, co teraz jeżdżą i kupują u nas po ileś euro. Lepsza jest naturalna selekcja, a jak ma kociaki rodzeństwo, to małe po prostu umrą. On nie da kotów do klatki. Przyznam, że minęły czasy, gdy miałam cierpliwość dla takich ludzi, teraz Agnieszka z nim rozmawiała i próbowała przekonać, aby dał nam kociaki. Niestety otworzył kontenerek i wypuścił kociaka.
W końcu obiecał, że za tydzień może da nam kociaki. Nie wiedział, że 4 są w kontenerku w bagażniku.
A groził, że jak ktoś zrobi krzywdę kotom, to podpali. Pewnie dlatego sąsiedzi jeszcze mu ich nie wytruli, bo podwórko pełne kotów i po kolorach widać, że chów wsobny.
Wróciłyśmy na Szeroką i złapałyśmy jeszcze dwa kociaki. Zostały tam jeszcze dwa, które trzeba złapać i jeden najmiejszy kociak prawie ślepy, ale bardzo ostrożny. A po tygodniu zawitamy na to podwórze po dwa ostatnie kociaki.
Wszystko co facet mówił to nieprawda. Kociaki mają masę pcheł, brzuchy wzdęte od robaków, brudne, bo pewnie przesiadują w jakimś brudnym pomieszczeniu, w uszach świerzb, w nosie gluty, oczy pełne ropy, futerka posklejane KK. Kociaki z Szerokiej, są o wiele lepiej odżywione, czyste, pcheł nie widać i KK tez narazie nie widać. Wszystkim oczyściłam oczy, uszy, przemyłam futerka. Dałam jeść, chociaż jadły tylko 3 kociaki. Te z Szerokiej za bardzo zestresowane, a jedno z podwórka w kiepskim stanie, pewnie nie czuje smaku pożywienia. Zostawiłam im kontenerek i babycata. A one głupiutkie położyły się wszystkie w kuwecie. Żwirek powodował, że czuły się u siebie. Jednak kiedy zobaczyłam największego kociaka z podwórka jak bawi sie piłeczką, to pomyślałam, że on do tej pory nawet nie wiedział, że istnieja zabawki dla kota.
Jutro będziemy próbować złapać resztę z Szerokiej. Jutro tez postaram sie zrobić fotki.