Pierwsze informacje o Tygrysie były tutaj: viewtopic.php?t=77993
Najpierw była relacja z wyprawy po Tajgera

Tygrys i Kuba gorąco pozdrawiają


No to obiecana relacja z podróży i zadamawiania

Sobota rano, samochód spakowany, w domu też wszystko gotowe na przyjęcie Tygrysa. Ruszam 10:30.
Trasa makabra. Jakaś czarna sobota na drogach, wypadek na wypadku, kilometrowe korki. Sporą część trasy trzeba było jechać tak:

Miałem cały czas tylko nadzieję, że z pasażerem na pokładzie powrót będzie luźniejszy.
Popołudniu docieram do Sosnowca, zakupiona wcześniej mapa się przydaje i bez problemu melduję się u drzwi Pani Jadzi- cudownym Domku Tymczasowym. Tygrys zadomowił się tam, a otoczony trosliwością i miłością zapewne nie miał ochoty się nigdzie ruszać. Zostaliśmy zapoznani ze sobą, a ja się mocno zdziwiłem. Spodziewałem się nieufności i tego, że będę musiał wkupiać się w łaski, a tu proszę... usiadłem na podłodze a podskokach rzuciła się na mnie cudowna, puchata Bestyja, zaczęła strzelać baranki, a potem dostałem całusa

Zdjęcia z zapoznania ma Pani Jadzia



Daliśmy mu trochę czasu na zapoznanie się z jego środkiem transportu i chcąc, nie chcąc zebraliśmy się do drogi. Smutne pożegnanie


Tak grzecznego kota w podróży to jak żyję nie spotkałem. Jechaliśmy spokojnie, Tygrys jeśli za długo siedziałem cicho dopominał się miauknięciem informacji na temat trasy i miejsca docelowego



Podróż obyła się prawie bez problemów, zrobiłem jeden 3 minutowy postój, żeby sprawdzić, czy Tygrys nie ma ochoty na miseczkę wody, ale grzecznie odmówił usilnie starając się wylać ją na mnie

Trasa powrotna w miarę dobra, jeden korek. Pod Rawą Mazowiecką mało zawału nie dostałem. Dojeżdżam ja sobie spokojnie do świateł, chcę zredukować, a tu gucio. Jak "piątka" wrzucona była tak jest. Szarpię się szarpię i nic, no to laweta. Dżisas, kot mi się zestresuje. Telefon do kumpla mechanika i po naradzie znalazłem przyczynę. Syrena klaksonu urwała się z marnej śrubeczki na której wisiała i wpadła w cięgła skrzyni biegów blokując ją. Niech żyje francuska myśl techniczna i polskie drogi


Dalej poszło już z górki. Im bliżej domu tym bardziej ożywione dyskusje prowadziliśmy. W końcu koło 21 dotarliśmy.
Postawiłem kontenerek w przedpokoju i z pomagającym mi Tygrysem otworzyłem go. Tygrys natychmiast ruszył na zwiedzanie.

Pierwszą godzinę spędził na lataniu po całym mieszkaniu, węsząc zawzięcie. Wodę, jedzenie i kuwetkę miał w głębokim poważaniu. Tłukąc ogonem na boki zdecydowanie pokazywał niepokój i niezadowolenie z całej sytuacji. Po obwąchaniu każdego kąta, stwierdził, że czas na chwilę przerwy i zaległ koło transporterka.

Posłania i łóżko zostały wzgardzone, a idealnym miejscem na leżenie na początku była podłoga przedpokoju. No to sobie poleżeliśmy tam we dwóch przez kolejne 2 godzinki



Tygrys nie miał zamiaru za wcześnie się położyć, więc sobie gadaliśmy przez pół nocy. Potem odkrył, że fajnym miejscem do leżenia jest stół.


Koło 3 w nocy zaczął przyspiać, więc przenieśliśmy się do sypialni. Budziłem się chyba co godzinę, i podnosiłem głowę to Tygrys albo siedział obok i się we mnie wpatrywał albo słysząc mój ruch przylatywał do pokoju. Koło 9 stwierdził, że koniec wylegiwania i przyszedł pogadać.
Sprawdziłem miseczki, ale chyba nadal zestresowany. Trochę wody ubyło, natomiast saszetka nie ruszona. Zmieniłem mu na inną, przy otwieraniu ocierał się i ocierał, więc stwierdziłem, że pewnie tamta mu nie smakowała i czeka na inną. Ale gdzie tam, skubnął jednym zębem i pogalopował. Suchego też ze 2 ziarnka skubnął. Kuwetka nadal była pusta, więc już się mocno zdziwiłem. Za to po chwili okazało się, że Tygrys pamięta co mu zrobił zły transporterek. Stał rozłożony obok łóżka z kocykiem w środku, gdyby Tigre zechciał się położyć tam. Tigre nie zechciał, natomiast zechciał strzelić na kocyk kupala

Dziś był trochę spokojniejszy, natomiast niepokoi mnie, że w ogóle nie chce jeść

No a teraz się w ogóle obraził. Wpadli do mnie rodzice, podrzucili smakołyki dla Tygrysa. Ten początkowo przechadzał się dostojnie, po czym stwierdził, że za dużo już piania nad nim i zaszył się w najgłębszy kąt. Właśnie spędziłem 15 minut próbując przekonać go, że siedzenia za ekranem w kibelku to nie jest najlepszy pomysł dla tak dostojnego kota. Tygrys ma moje przemowy gdzieś, pod drapanie się podstawia, natomiast wyleźć nie ma zamiaru

No w końcu wyszedłem z dziury


Duży łazi za mną i gada. Po co on mnie ciągle nosi do tej kuwety? Przecież siusiu już zrobiłem mu do łóżka

