Nic mi nie wychodzi, emocje , po prostu osiągnęły zenitu-koniec..blokada.
Najchętniej bym zakopała się w ciemną dziurę i udawała,że nie dostrzegam zła tego świata -a co..w końcu tak jest wygodniej.
Ale do rzeczy:
Starszy człowiek, kochający swoją kotkę Zuzie, chce oddać ją w dobre ręce, aby móc odwiedzić rodzinę i zając sie sobą.
Odnajduje nas, my pomagamy w adopcji.
Niestety nie udaje się , nagle coś się stało , kotka stała się agresywna, dziwne , bo wczesnej była ''kochana''
kotka ma wracać.
Dzwonimy do Pana, po wielu tłumaczeniach,''pozwala''nam przywieźć kotkę do swojego domku...do domku w którym żyła dobrych parę lat
Niestety ,nagle zmienia zdanie, mówi :nie..,mówi uśpijcie ją, róbcie co chcecie...ale słyszę również ...jak użala się nad sobą, że mysl o koteczce nie daje mu spać...itddddd
Krótko mówiąc kotka trafia do schronu.
Nie radzi sobie, nie je schroniskowego żarcia, Mała sobie przypomniała,ze sam mówił jak w domu musi oddzielać jakieś tam chrupki...bo wymiotuje...alergia?
No i skończyło się tym,że kicia, wymiotuje, jest agresywna, źle się czuje, nie radzi sobie w ogóle.....jak skończy.????
Tak jak inne, umrze w męczarniach....a Pan mam nadzieję,że cieszy się życiem.
Po co to pisze? może żeby mieć czyste sumienie, że zrobiłam wszystko ,następne pytanie..czy na pewno wszystko? a może dlatego,żeby nie umarła w zapomnieniu...
czy to będzie następna kicia , którą będe mieć na sumieniu, bo w końcu gdybym tam nie pojechała, to kotka może dalej by mieszkała u tego faceta.
A jak będzie za późno? jak ....bo czy znajdzie się osoba , która zaopiekuje sie taką kicią?
tutaj wszyscy jesteśmy zakoceni...
co robic???jak znaleźć domek agresywnej kotce..a pomyśleć,,,że była taka kochana
tutaj zdjęcia z jej domku...jeszcze szczęśliwa -sama jej robiłam zdjęcie





tutaj, w schronie:


