UWAGA na Książęcą - Warszawa

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Czw cze 26, 2008 15:30 UWAGA na Książęcą - Warszawa

Podlinkowane:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=785074#785074
E.


Na prośbę mojej koleżanki Małgosi zamieszczam napisany przez nią tekst, równocześnie potwierdzając jej wiarygodność.
Uczestniczyłam w ratowaniu kotek z historii nr 1. To ja zaniosłam kicię do weta i byłam przy jej usypianiu. Nie było innego wyjścia. Kotka była w stanie tragicznym!!!
Proszę osoby, które mają podobne, przykre doświadczenia z lecznicą na ul. Książęcej o wypowiedź w tym wątku.

Szanowni Kociarze, Opiekunowie i Miłośnicy!

UWAGA NA KSIĄŻĘCĄ!
Lecznica przy ulicy Książęcej w Warszawie


Niestety w tym roku znowu lecznica na Książęcej wygrała przetarg ogłoszony przez Gminę Mokotów w Warszawie na sterylizację i leczenie bezdomnych kotów.
Piszę niestety, bo moje ostatnie tam wizyty zakończyły się dla kotów fatalnie. Pisze, żeby przestrzec, może uda się uniknąć następnych kocich tragedii.
Dwie kolejne historie, w odstępie dwóch miesięcy:

Historia 1:
Dwie młodziutkie czarne koteczki, złapane do sterylizacji, po siedmiu dniach zostały odebrane z lecznicy, wysterylizowane. Ze względu na niemożność powrotu w miejsce z którego pochodziły, zostały wypuszczone do pustej piwnicy przeznaczonej do zamieszkania przez koty – do adaptacji.
Pierwszego dnia wszystko wydaje się dobrze, zjedzone, kuwetka pełna. Drugiego dnia nic nie jest zjedzone, ale pomyślałam, że może jednak koty się zestresowały i postanowiły nie zjeść. Trzeciego dnia rano też nie zjedzone, ale też jedna z kotek nie zdążyła schować się za stojący w piwnicy tapczan. Wydało mi się, że trochę dziwnie biegnie, jakby trochę podskakiwała. Tylko nie wiadomo jak to sprawdzić, bo w końcu schowała się do tapczanu. Postanawiam wrócić za kilka godzin i spróbować coś ustalić, zostawiam jakieś pyszne jedzenie.
Wracam po kilku godzinach i jedzenie stoi jak stało. Obie koteczki siedzą przytulone do siebie w dużym kontenerku, który z posłankiem im zostawiliśmy w piwnicy. Powoli podchodzę i zamykam drzwiczki. Teraz widać, że obie są potwornie zakatarzone, ledwo zipią, są apatyczne. Dzwonię na Książęcą, a tam oczywiście nie ma miejsca, mogę sobie poczekać kilka tygodni. Czyli ze szpitala zostały wydane zarażone, chore koty, ale ja mam się teraz martwić za co i gdzie je leczyć.
Z koleżanką (transport!) jedziemy do innej lecznicy, która jest czynna wieczorem. Rzeczywiście koci katar, są bardzo osłabione, ale jedna z kotek ma też coś z oczami, jedna źrenica jest wąska, druga szeroka......Przyczyna okazała się straszna - totalny stan zapalny otrzewnej, bo kicia miała dziurę w brzuszku, dużą i zaropiałą. Cierpiała okropnie. Puścił szew i nikt tego na Ksiażęcej nie zauważył! Weterynarz potwierdził, że to dość stara rana. Koteczka była na Książecej siedem dni ;(.
Została natychmiast uśpiona, było za późno na ratowanie. My ufaliśmy, że odbierając kota, dostajemy w kontenerku zdrowego, zszytego kociaka. Stało się inaczej – dlatego domagajcie się i patrzcie jak sprawdzają, czy kot którego odbieracie jest CAŁY! Mają tam klatki zaciskowe , ale jak widać nie robią z tego użytku przy wypisywaniu kota. Łapią kota z klatki i do kontenerka, a opiekun nie ma wstępu do szpitala – dostaje kota w kontenerku na korytarzu. I już nie ma jak sprawdzić czy szwy u dzikiego kota są OK. Teraz wiemy, że trzeba tam być przy przekładaniu i patrzeć, bo weterynarze o to nie dbają.
Epilog: druga koteczka była ratowana prawie dwa miesiące w lecznicy dr Niedzieli na Wołoskiej. Tydzień o samej kroplówce, bo nic nie jadła – nie było wiadomo czy przeżyje. Przeżyła, oswoiła się i znalazła dom z ogrodem u cudownych ludzi.
„Darmowa” sterylizacja na Książecej i jej efekty kosztowały nas ponad 800 złotych i straszną śmierć jednej młodej koteczki. Czy na takie „sterylizacje” chcemy wydawać nasze, podatników pieniądze?


Historia 2.
Dzika kotka, która odchowała swoje kociaki został złapana do sterylizacji przez moją sąsiadkę. Miała talon na Książęcą, więc tam pojechała. Została wysterylizowana tego samego dnia, ale rano już nie żyła. I nikt nie potrafi nam powiedzieć dlaczego. I nikt nie uważa za stosowne cokolwiek tłumaczyć. Zeszła i już.
Przypominamy, że lecznica na Książęcej ma szpital czynny 24 h. dzięki czemu, między innymi, wygrywa przetargi ogłaszane przez gminę. No i co z tego, skoro nikt nie zauważył, że kotka potrzebowała pomocy - bo pewne jest, że zanim umarła pomocy potrzebowała.

Więcej kotek do sterylizacji tam nie oddam, bałabym się o nie, bo dlaczego akurat tam na Książęcej takie rzeczy tak często się dzieją? I Wy uważajcie na swoje koty!

UWAGA! Gmina Mokotów zaleca w warunkach przetargu, aby przy sterylizacji dzikich kotów stosować cięcie boczne. Upewnijcie się oddając kota, że to nie będzie taki zabieg!
Lucynka+ Lisek, Prozac, Rysiek, Kitka, Misia oraz za TM: Kota, Ptyś, Czika, Fredzio, Piracik, Imbir,Pysia, i Borysek/jedyny mój piesek/

Lucynka

 
Posty: 3376
Od: Czw sie 05, 2004 21:21
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Czw cze 26, 2008 18:07

Dlatego ja bardzo się cieszę że w Śródmieściu wygrała w tym roku przychodnia na Smulikowskiego i wcale nie całodobowa.Oddawałam w zeszłym roku kilka kotek na sterylizacje ,ale ja je trzymałam u siebie .
Bałam się po tym jak właśnie ktoś opowiadal jak wypuścili dzikiego kota i nikt nie potrafił ustalić w przychodni co się z tym kotem stało 8O
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Czw cze 26, 2008 18:10

Ponad dwa lata temu robiłam sporo sterylek podwórkowców na talony miejskie na Książęcej. Nie było problemów. Do dziś dnia widzę koty tam kastrowane na moim podwórku...

Zmienili się lekarze czy co? 8O
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39077
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw cze 26, 2008 18:32

A ja nie wiem co robić :( Mam dwa talony na Książęcą od Praksedy. Chyba dzisiaj do Praksedy zadzwonię.
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw cze 26, 2008 20:15

Mi wystarczy historia Ognika z bagien, uspionego, choć byli chętni do jego ratowania.... ponadto lekarz z Książęcej stwierdził, że nużyca jest nieuleczalna i stanowi olbrzymie zagrożenie dla innych zwierząt i ludzi...

Ogniczek:
http://www.dogomania.pl/forum/showthrea ... C%C4%99cej
:cry:
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw cze 26, 2008 20:41

Na Książęcej w zeszłym roku kastrowałam sporo kotek - nie było żadnego problemu. Słyszałam jednak, że nie należy tam oddawać bezdomniaków na leczenie.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw cze 26, 2008 20:43

ja tez mam dwa talony od Praksedy. Ale z tego co wiem w kazdej lecznicy zdarzaja sie jakies tajemnicze historie.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Czw cze 26, 2008 22:21

Przykro mi, ze takie rzeczy się zdarzyły :(

Czy koleżanka rozmawiała z kierownictwem?

Co do cięcia bocznego - są różne opinie. Przy tym cieciu zostaje dłuższy kikut macicy, niż przy małym cięciu na linii białej, w związku z czym jest możliwość ropomacicza tej resztki.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob cze 28, 2008 12:24

Dawniej, była to taka dobra lecznica. Moze byli lekarze z prawdziwego powołania :cry:
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny:
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."
(z I.Krasickiego)

meggi 2

 
Posty: 8735
Od: Sob lip 07, 2007 21:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Pon cze 30, 2008 23:45

To ja napisałam list do wątku, który moja koleżanka Lucyna zamieściła, bo ja nie jestem za bardzo biegła w forach. Ale stało się, rejestracja się udała - czego się nie robi dla kotó!

Napisałam ten list bo chciałam przestrzec, żeby zwrócic uwagę przy odbieraniu kotów po sterylizacji w jakim są stanie. Dopytywać się co się stało, pomimo, że nam nie udało się usłyszeć żadnego wyjaśnienia dlaczego kot nie przeżył nocy po sterylizacji. Nic w zasadzie nie byliśmy stanie wyegzekwować, bo osoba z gminy nie chciała się w to angażować, a my dla kliniki kim jesteśmy? Przecież to nie my płacimy! Kierownik kliniki nieuchwytny, nie wiadomo kto sterylizował itd. A gmina za "sterylizację" zapłaciła ;( To właśnie dlatego niektórzy lekarze w lecznicy na Książęcej moga sie czuć bezkarni i czekają na.......następnego kota. Nie mają konkurencji i nie ma zadnej kontroli kiedy coś jest nie tak z kotami...a ta niska cena zabiegu? na czym oszczędzają?
Sama nie wiem jak wpłynąć na osoby odpowiedzialne w gminie, na zwracanie uwagi na jakośc tego za co placą. Może wy macie jakieś pomysły?

moni4j

 
Posty: 7
Od: Pon cze 30, 2008 22:16
Lokalizacja: Warszawa/Mokotów

Post » Wto lip 01, 2008 1:30

ja się dołączę do obrońców- koleżanka kastruje na Książęcej bezdomniaczki i wszystko jest OK,

jedyne co mnie zdziwiło- że wet/ka nawyrażniej nie miał/a pojęcia o istnieniu środków zatrzymujących laktację, karmicielka zażyczyła sobie uśpienia ślepego miotu, jednego kociaka zostawiono, "bo kotka ma mleko", zachwycona nie była (i ja słuchając tego też nie, skoro ja wiem i karmicielka wie, że można inaczej, dziwne, że lekarz tego nie wie) :roll:
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Wto lip 01, 2008 12:46

Nie chce sugerować, ze wszystko na Książęcej jest nie tak, ale też nie wszytsko jest w porządku. Jeżeli dwa kolejne przypadki kończą się fatalnie dla kotów, wolontariusze zostają sami z problemem i kosztami leczenia, nie ma odpowiedzialnych i nikt nie raczy udzielić żadnych wyjaśnień...to coś jest nie tak i jakoś to trzeba zmienić, bo może znowu komuś to sie zdarzyć.
Koty bezdomne potrzebują naprawdę dobrej opieki, bo jak się je już wypuści, to nie ma szansy na "poprawki" tak jak z domowymi. Zła sterylizacja może oznaczać śmierć w męczarniach.
Ja sterylizuję koty od kilku lat i nigdzie nie miałam takiej serii. To tyle.
Pytałam tez o radę, bo gmina nie ma takiej praktyki jak my z tym co się dzieje z kotami i chyba nie wie jak kontrolowac lecznice. Trzeba starać się to jakoś ulepszyć.

moni4j

 
Posty: 7
Od: Pon cze 30, 2008 22:16
Lokalizacja: Warszawa/Mokotów

Post » Śro lip 02, 2008 1:03

moni4j pisze:Nie chce sugerować, ze wszystko na Książęcej jest nie tak, ale też nie wszytsko jest w porządku. Jeżeli dwa kolejne przypadki kończą się fatalnie dla kotów, wolontariusze zostają sami z problemem i kosztami leczenia, nie ma odpowiedzialnych i nikt nie raczy udzielić żadnych wyjaśnień...to coś jest nie tak i jakoś to trzeba zmienić, bo może znowu komuś to sie zdarzyć.
Koty bezdomne potrzebują naprawdę dobrej opieki, bo jak się je już wypuści, to nie ma szansy na "poprawki" tak jak z domowymi. Zła sterylizacja może oznaczać śmierć w męczarniach.
Ja sterylizuję koty od kilku lat i nigdzie nie miałam takiej serii. To tyle.


rozumiem, wiem też że każdy i każda z nas ma inne doświadczenia, mimo że sama na nich nie narzekam, uważam, że dobrze zrobiłaś, dzieląc się swoimi wątpliwościami :) wszystkim nam chodzi przecież o dobro kotów :)
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Śro lip 02, 2008 6:54

Wiem, że w każdej lecznicy mogą zdarzyć się przykre wypadki. Ale nam, uczestniczkom i obserwatorkom cierpienia koteczek, chodzi o podejście Książęcej do opisywanych przez Lucynę zdarzeń. Jestem ich kolejną uczestniczką. Łapałam (październik 2007 r.)i woziłam 2 koteczki oraz rozmawiałam z lecznicą. Po 3 dniach od odebrania kotek, zdopingowana telefonem Małgosi, która je przygarnęła do piwnicy, zadzwoniłam na Książęcą, opisując zachowanie kotek i ich zły stan fizyczny. Zdawało się nam logiczne, że każdy odpowiada za to co robi, i naturalne jest zwrócenie się do kliniki, z której młode zdrowe koteczki wyszły cierpiące. A teraz gwóźdź programu: pani, z którą rozmawiałam powiedziała arogancko, że możemy przywieść kotki, ale możemy je leczyć na własny koszt ! Klinika nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności – czyli tak jak po odejściu od kasy: nie można składać reklamacji. Był to wieczór, nie wiem z kim rozmawiałam, czy z nową rejestratorką, czy z lekarką. Następnego dnia po uśpieniu jednej z kotek, kiedy zadzwoniłam z pretensją, że przed oddaniem kotki nie sprawdzono szwu i mała umierała w męczarniach, spytano mnie jak sobie wyobrażam sprawdzenie szwu u dzikiego kota (były półdzikie). Ja sobie nie wyobrażam. Ja to po prostu widziałam nie raz w klinice na Grójeckiej, która tez sterylizuje koty z miasta. Klatka zaciskowa i podbierak - można sobie poradzić. Ale jak się traktuje swoją pracę byle jak, lewą nogą i liczy na łut szczęścia, że znowu się uda bez należytej kontroli, to takie są efekty. Chciałam rozmawiać z kierownikiem, ale bardzo nie chciano mnie z nim skontaktować.
Drugi przypadek również to moje „dzieło”. Kotka została wysterylizowana na talon TOZ-u wczesną wiosną. Poinformowano mnie nazajutrz po operacji, że kotka normalnie się wybudziła, ale rano została znaleziona nieżywa. Nikt nie sprawdził i nie zrobił sekcji co się stało z koteczką, choćby dla własnej zawodowej wiedzy. Nadal zawożę tam kotki, bo po prostu nie mam innego wyjścia.

moguncja

 
Posty: 112
Od: Wto lip 01, 2008 10:52

Post » Śro lip 02, 2008 8:14

Mnie ciekawi jeszcze dlaczego stale w tej lecznicy nie ma miejsc.
Dzwoniłam przed chwilą.
Miejsc nie ma.
Kiedy będą nie wiadomo.
Z lekarzem prowadzącym szpital rozmawiać nie można. :evil:
Czy w innych dzielnicach jest tak samo?
Lucynka+ Lisek, Prozac, Rysiek, Kitka, Misia oraz za TM: Kota, Ptyś, Czika, Fredzio, Piracik, Imbir,Pysia, i Borysek/jedyny mój piesek/

Lucynka

 
Posty: 3376
Od: Czw sie 05, 2004 21:21
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości