Siostra TŻa nie wiedziała co robić, więc kazałam go jej łapać, zapakować do auta i przywieźć do nas.
Tak więc mamy nowego tymczasowego lokatora. Ma na imię Kajtuś. Wet ocenił jego wiek na ok.6 miesięcy. Kajtuś to na razie skóra i kości, ale intensywnie go podtuczamy. Czuje się już lepiej, bo od kilku dni dostaje antybiotyk-ma jakąś infekcję wirusową, ale nie koci katar.
Nie wiem co Kajtuś przeżywał przez pół roku swojego życia, ale raczej nic dobrego patrząc na stan w jakim go znaleziono. Ale człowieka wprost ubóstwia. Obojętnie kto go dotyka zaczyna mruczeć ze szczęścia. Pieszczoch z niego ogromny, uwielbia siedzieć na kolanach, wciera się w moje nogi, ręce. Jest spragniony miłości i dotyku.
Edit: Kajtuś już jest zdrowy, odrobaczony, zaszczepiony i wykastrowany.
Oto Kajtuś:



