To nie tak, że porzuciłam
Miałam mnóstwo różnych zajęć i po prostu nawet nie bywałam w internecie.
Na szczęście jutro gorący okres sie kończy i będę mogła napisać co nieco
Tak na szybko: pofukiwania sie skończyły (tak jak i odizolowywanie obu panien). Thalia i Chałwa chodzą koło siebie, tzn Chałwa gdzieś idzie a za nia cień (Thalia). Jedzenie zawsze smakuje lepiej z miski tej drugiej. Thalia była ciężko obrażona na świat i na mnie (głównie na mnie) - nawet próbowała na mnie warczeć i straszyć łapami- ale już jej przeszło. Dzisiaj Thalia władowała mi się na fotel w celu wymuszenia głasków - więc jest dobrze. Obie futraszte lejdisy często uprawiaja całusy w stylu eskimoskim

. Thalia próbuje zachęcać Chałwę do zabawy ale jak na razie bezskutecznie. "Nowa" jeszcze chyba potrzebuje czasu by sie całkowicie zaaklimatyzować.
Poza tym Chałwa lubi sypiać w czasie dnia na oparciu sofy w salonie, w nocy na poduszce obok mnie po lewej stronie (zawsze!

), smakuje jej kaszka Smakija, mleko kocie i przekąski z kocimiętką, zabawki jeszcze jej nie interesują, natomiast jeśli coś się przesuwa pod kocem to jest frajda nie z tej ziemi

. Podawanie leków Chałwie to żaden problem - po prostu wkłada sie tabletkę do pyszczka a mała ją połyka

, poza tym właśnie zeskrobałam jej z zębów kawał kamienia, nie straciwszy ani kropli krwi. Ten kot pozwala sobie zrobić wszystko!!! Nie przypuszczałam, że to jest możliwe!!! Thalia pod tym względem jest diabłem wcielonym
W każdym razie jeśli chodzi o stosunki wzajemne obu futer - jest bez fajerwerków, bez rozlewu krwi, bez wielkiej nienawiści czy wielkiej miłości (jak na razie

) ale za to wielkie jest zainteresowanie z obu stron (choć jednak ze strony Thalii jest ono większe, Chałwa zachowuje arystokratyczną wstrzemięźliwość)

Tak więc ciekawe co będzie dalej
