Ale wątek nie o mnie, tylko o kotach, które na pewno będą szczęśliwsze w swoich własnych domach.
Billy: wyciągnięta ze schroniska, do którego trafiła na przełomie wiosny i lata 2007, ma około roku, ma cudowne białe futerko, o wyjątkowej miękkości, jest kotem kochanym, lubiącym się bawić,a le także przytulić do człowieka. Jest trochę nieśmiała przy początkowym kontakcie z ludźmi, ale potem się ośmiela.
Jest zaszczepiona i wysterylizowana, jej jedynym mankamentem "urodowym" jest zatkany kanalik łzowy, ale to rzecz niegroźna.


Arlekin: ma około pól roku, trafił do schroniska przy mnie, był duzym kocmołuszkiem, pod dwóch tygodniach zostało z niego pól kota, załamał się, przestał jeść, patrzył tylko błagalnie swoimi ślepkami, no i trafił do mnie. Arlekin długo walczył z katarem, mam nadzieję, że z sukcesem, przybrał na wadze, uwielbia szaleć i wariować, Chciałabym go zaszczepić w przyszłym tygodniu, jesli katar nie nawróci.
dotychczasowy wątek Arlekina z całą historią:


