


Wizja lokalna....prowadzi nas niesamowity smród...odór moczu niekastroanych i nie sprzatanego miszkania...drzwi ledwo się dadzą otworzyć...w srodku jak w mieszkaniu zbieraczy śmieci (znacie takie domy z Uwagi?) Kobieta ktora nas o tym zawiadomiła tlumaczy się: "Przepraszam za ten balagan, ja już tu trochę posprzątalam" ...hmmm wymiana spojrzeń...co tam bylo wczesniej???
Malutki zagracony przedpokój, smród juz nas dusi, ale dzielnie brniemy dalej...drzwi od kuchni zamykane na klucz...na rurach czarno od brudu..na podlodze kilka futrzanaych kłębuszków...miski i tacki...w miskach i tackach...MOCZ zero kuwet...
Jezusie Nazareński, Królu Zydowski...czy one piły własny mocz...????
Pośród starszych błakają się trzy maluszki...łapiemy od razu...koty dziko walczą...przerazone co się dzieje...ogólny koci płacz...
W łazience kolejne koty...rozdzielone bo się bily między sobą, a te co sie nie biły robily z punktu widzenia zapobiegania bezdomności ...gorsze rzeczy...Stad trzej malcy...
W pokoju ...w towarzystwie gratów, smieci i mebli sprzed wojny samotny starszy kocurek...jedyny kastrowany w tym towarzystwie ...Siedzi sam bo gdy zabrakło Dużej wszyscy wyżyli się na nim...
Gdzie jest osoba, ktora zarządzała tym dziwacznym majątkiem?
Umiera w hospicjum...ostatnie stadium raka...
Interwencja? Sąsiadka...
Sąsiadka ma worek karmy i przykazanie - dokarmiać dopuki nie znajdą się DT...maluchy w lecznicy...stan zdrowia - bez komentarzy














