Arlekin do schroniska trafił 2 tygodnie temu, od razu trafił do szpitalika. Dzis zobaczyłam go po raz pierwszy od tego czasu. Zmniejszył sie, jest teraz małą, zasmarkana chorą kulką, tylko spojrzenie ma silne, przejmujące, rozbrajające. Nie umiem opisać uczuć, jakie budzi we mnie Arlekin, gdybym miała tylko mozliwość natychmiast by do mnie przyjechał i został na zawsze, jest takim zwykłym- niezwykłym stworzonkiem. I tu niestety przeszkadza tzw rzeczywistość, o której nie chcę się rozpisywać, ale która uniemozliwia mi wyrwanie Arlekina ze schroniska.
Dzis spędził ze mna duzo czasu, na kroplówce, mruczał zadowolony, chudziutki, lekki jak piórko a jednak pełen miłości, radości mruczenia pomimo choroby. Ciałko ma lekkie, ale serce wielkie, a to spojrzenie...
Tak bardzo chciałabym zaczarować rzeczywistość, wygrać z czasem, chłodem, beznadzieją, tak bardzo nie chcę , aby Arlkein podążył droga Karola...
Czy jest gdzieś domek tymczasowy dla najsłodszego kota na świecie?
