Trafiła do mnie z początkiem lipca. Miała poważne, otwarte złamanie przedniej łapki w łokciu. 13 lipca przeszła poważną operację gwoździowania. Operacja była tym trudniejsza, że złamanie było stare (ok. miesiąca) i doszło do bardzo poważnych przykurczy mięśni i ścięgien. Kość niestety (właśnie na skutek zbyt długiego czasu od chwili złamania) nie zrosła się, ale trzyma się na gwoździach i jest szansa, że z czasem wytworzy się takie fałszywe, chrzęstne zespolenie. Mięśnie i ścięgna są już wporządku i łapka wprawdzie jest szczuplejsza i nie w pełni sprawna, ale kicia się nią posługuje, nawet skacze wysoko.
W tej chwili nic więcej się nie zrobi i kicia jest gotowa do adopcji z jednym zastrzeżeniem - przyszły domek musi się zobowiązać, że Tosię za około 3-4 miesiące wysterylizuje. Chodzi o to, że operacja była bardzo długa, bolesna i wymagała głębokiej, mocno obciążającej narkozy. Dlatego teraz powinno upłynąć około pół roku zanim będzie można ją poddać następnej narkozie.
Kilka słów o Tosi:
Tosia ma około 1,5-2 lata. Jest buraską, ale nietypową, ma bardzo orginalne mazaje zamiast pręgów. I rude podcienia. Zdjęcia tylko częściowo to oddają.
Charakter Tosi jest niezwykły. Przez mój dom przewinęło się wiele kotów, ale takiego ideału jeszcze nie było. Grzeczna, przymilna, pieszczotliwa. Gdy się ją głaszcze, pieszczotliwie, leciutko podgryza rękę. Nie sprawia żadnych kłopotów, nawet u weterynarza jest grzeczna (a sporo biedula musiała do niego chodzić). Może mieszkać z innymi kotami, bo nie jest ani trochę konfliktowa. Jest też przyzwyczajona do psów. Nie grymasi przy jedzeniu, chociaż woli mokre od suchego. Czysta i kuwetkowa. Właściwie może iść do każdego domu, który zechce obdarzyć ją miłością i zaakceptuje fakt chorej łapki na którą trzeba będzie jednak uważać.
Tosia może iść tylko do domku nie wychodzącego. Jest to tym ważniejsze, że jednak jest nieco mniej sprawna niż zdrowe koty i w razie jakiegoś niebezpieczeństwa może nie zdążyć uciec.
A oto Tosia




