irracjonalnie przemknęło mi przez myśl, że cały misterny plan dnia może runąć z jakiegoś powodu i przypomniałam sobie kotki, które znalazłam w Białowieży
no, ale przecież ja nie znajduję kotów, a u nas na osiedlu od dawna nie ma żadnych "nowości"
"głupia", pomyślałam o sobie
na środku chodnika przed moim blokiem
bury, przycupnięty kłębuszek
koci kościotrupek, zakatarzony, zapchlony, brudny i śmierdzący
nigdy nie widziałam małego kota przed moim blokiem
zamknęłam oczy, otworzyłam, a on nie zniknął
a właściwie nie zniknęła
i jest
na tzw. tymczasie u mojej mamy, która kotów nie lubi
tymczasie, kto wie, czy nie podwójnym jakby
bo nie wygląda to najlepiej
ma jakieś dwa miesiące, nie wiadomo czy będzie ich więcej
nie waży w zasadzie nic, taka 1/8 kota
kocina nie ma tylko świerzbu i temperatury
prócz pcheł i kataru w formie początkowej, jest bardzo odwodniona
ma krwawą biegunkę, choć od 13-tej, kiedy ją znalazłam, nie robiła kupy, nie wymiotuje też
jest mocno wycieńczona, prawdziwy szkielecik, poduszki łapek i dziąsła ma białe
nie chciała jeść, jest osowiała, śpi niemal cały czas, kiedy się budzi miauczy chrypiąc
dostała u weta wszystko co można, jak myślę
nie możemy wykluczyć panleukopenii

bardzo się boję
nie dałam jej jeszcze imienia
potrzymajcie za nią