gmina pomaga, administracja w osobie poprzedniego dyrektora podarowała na cele kocie pralnię - woda biezaca, co , jakies tam warunki i to za darmo
przewinęło się przez tę pralnie kilkadziesiat kotow - wiekszosc znalazla domy a wolnozyjace sa wysterylizowane i to juz od dawna
ostatnio byly tam wiec tylko porzucone koty domowe
obsługa tej kociarni zajmuje mi mnostwo czasu, teraz gdy kotow było 9 musze tam chodzic rowniez przed praca co oznacza ze wstaje o 5.30 a do pracy docieram juz zmeczona
ale nie narzekam nigdy jesli to co robie ma sens
przewaznie ma
ale bywaja takie dni jak dzis
gdy przyszłam okazało się ze administracja wyłamala kłodki zeby wpuscic robotnikow do zalozenia zaworów na rury co
koty oczywiscie wypuscili bo oni tam przyszli cos zrobic, pozrec, wypic piwo i sobie pojsc

probowalam zalatwic przez telefon zeby tam nie wchodzili beze mnie gdy jestem w pracy bo wiedziałam ze tak sie stanie
dzwonilam dzis do dyrektora ale albo go jeszcze nie było albo juz nie
administratorka miala dac nr mojej komorki dyr d/s technicznych
moze dała ale nie zadzwonił
i na pewno on zlecił przeciecie klodki bo on nie lubi zwierząt
ale lubi takie decyzje - bo to juz 3 taka decyzja - poprzednie tez podjal w piatek
pierwsza gdy kazal wstawic krate w okienko piwniczne w ktorym były koty - zrobił to pracownik administracji w piatek po poludniu zeby juz nie mozna było interweniowac a koty zeby zostały bez jedzenia i picia
druga - gdy kazal zabrac i wywiezc bude Łatkowi - naszemu osiedlowemu psu, bude mu ufundowali mieszkańcy
Łatek wiec został na weekend pod gołym niebem
to był jego trzeci raz

nie wiem jeszcze co z tym zrobić
maluchy się schowały i nie wyszły, były wiec gdy przyszłam wieczorem
ale Rita, Borysek i Bonzo zostały wypuszczone - znalazłam je w piwnicy na rurach
cały wieczór sprzątałam to co robotnicy po sobie zostawili
te koty dramatycznie poszukują domu - bo okazuje się że nie są bezpieczne

a przeciez to mogl byc kot w trakcie leczenia albo taki ktory by sie juz nie znalazł
i z checia bym posluchala prawnika - czy ot tak sobie administacja ma prawo wejsc do pomieszczenia ktore uzycza i w ktorym znajduja sie czyjes rzeczy (klatki, kontenerki, karma ..)
czy w takim przypadku umowa ustna i kilka lat uzyczenia ma jakas moc prawną?
czy po prostu ot tak sobie mozna wejsc, wypuscic zwierzęta tylko dlatego ze jest to pomieszczenie administracji