w sierpniu obchodzila swoje pierwsze urodziny
Bialaczka zaatakowala nagle i w ciagu kilku dni odebrala nam po raz kolejny najkochajsze kociatko jakie mielismy
przelewam morze lez, choc wiem ze moja rozpacz jest niczym w porownaniu z rozpacza Anity i Tomka, jej Rodziny
Migolku, nigdy Cie nie zapomne
Ty i Okruszka na zawsze w moim sercu
peknietym sercu

psychiatrzy mowia / o chmurach mysli / i o deszczu co pada wglab / kocie serca / azymut rozmagnesowanej igly / wspomnienie cetek / radosci przecudnych / oczu oddanych w zapatrzenie / normalnosci co jest na przekor / /gdy potrzasam glowa / niedowierzanie spina horyzont teczowym imieniem / a zimna woda zalewa serce / gdy czekam witamin / na siersc / na smierc / na pogodzenie
dla Migosi
wiersz dla Migosi od pepe
*********************************************************
Bylam dzisiaj w schronisku w ZYWCU dwukrotnie, rano i po poludniu
rano pojechalam, by zawiezc kilka workow zwirku bo ciagle go brakuje (kotki zalatwiaja sie do kuwet z wiorami papierowymi, takimi ze zniszczarki) oraz by zobaczyc trzy malenkie kotki z kk, ktore przyniesiono ostatnio do schroniska
na miejscu okazalo sie ze z trojki przezyly dwa

oto kotki:









z jednym-tym ze spuszczona glowka jest bardzo zle

Kotki podlozono mamce schroniskowej, ktora karmila poprzednie dwa kociaczki, z ktorych jednego udalo mi sie uratowac. Mamka ponoc na poczatku ich nie chciala, ale w koncu zaczela je karmic. Troszke mie to uspokoilo...
Ok 14tej bylam jeszcze raz w schronie, kotka weszla do kociat, dwa malce od razu sie przyssaly, pily bardzo lapczywie, po chwili zobaczylam krew na lapkach jednego... i wtedy zobaczylam ze kocia mama krwawi...
Natychmiast zabralam jej malce, popatrzylam na brzuch, rane trudno bylo dojrzec, brzuszek zakrwawiony, dwa gruczoly zgrubiale.
Zapytalam czy mozna ja do weta wziac, zgodzili sie.
Schroniskowy wet swoj prywatny gabinet mial czynny od 15:00 mialam 40 min do otwarcia, zadzwonilam na komorke - byl w terenie nie mogl szybko dojechac, kotke mialam w samochodzie wiec pojechalam do innego.
Wet przemyl jej rane, okazala sie wilekosci monety 5zl! spryskal aluminiowym opatrunkiem (chwile pozniej doszczetnie wylizala!), dostala antybiotyk podskornie.
Zawiozlam ja do schronu, poprosilam o izolacje.
Kocieta wyglodniale zgryzly jej sutki, brzuszek, najadly odrobiny mleka z krwia. Butelke tez ssaly gryzac bocznymi zebami, szybko i mocno. A zabki sa malenkie, ale ostre jak igielki. Malce maja byc karmione recznie.
Ta kotka praktycznie nie miala pokarmu, juz poprzednio gdy karmila przygarniete kotki, gdy dotykalam jej gruczolow byly praktycznie puste.
Weci powiedzieli ze ona nie jest mloda, wiele, wiele razy rodzila, trzeba
ja sterylizowac, ma najprawdopodobniej gruczolaki, ktore trzeba usunac
przy sterylce.
Wracajac ze schronu wstapilam do gabinetu weta schroniskowego, nie bylo go, przyjela mnie inna wetka z nim pracujaca. Przekazalam wszystko o kociej mamie, poprosilam o jej sterylke i usuniecie gruczolakow. Jutro ponoc ten wet ma byc w schronie.
Zadzwonie do niego na komorke i jeszcze raz osobiscie poprosze o sterylke kociej mamy, oraz jeszcze jednej kotki-trikolorki, ktora jest w poczatku ciazy...................
Te kocieta umieraja. Prosze o pomoc dla nich.