Są!
Dzięki przeogromnej pomocy Gosiar, polowanko zakończyło się sukcesem! No może nie całkowitym ale zawsze
Może od początku:
Poszłyśmy do piwnicy, przymknęłyśmy okienko (w nadziei, że kociaki są w ogródku), wyszłyśmy przed blok, a tam d... Pusto. Wróciłyśmy do piwnicy, a tam przed oczami czmychnął nam jakiś pomarańczowy ogonek

Gdzieś tam w drugim końcu... Doszłyśmy do wniosku, ze najpierw zajmiemy się pozostałymi. Postanowiłyśmy pójść do osoby u której w piwnicy urodziły się maluchy z prośbą o udostępnienie "lokalu"

Zonk. Nikogo w domu. Powrót do piwnicy. Załamka. Nagle wpada do nas kobieta z facetem "A Wy tu czego" - do nas. Opowiedziałyśmy o kotach i naszych planach, i okazało się, że to właśnie w ich piwnicy okociła się koteczka. Poszli po klucze, otworzyli. Przeszukałyśmy całe pomieszczenie i d... Kociaków brak. Załamka nr 2. Przed odejściem poszłyśmy sprawdzić jeszcze miejsce gdzie wcześniej widziałyśmy rudy ogon. Postanowiłam przeszukać jeden z boksów - opuszczony, zapchany wszystkim. Nagle patrze - bach - przed oczami ukazał mi się szylkretowy tyłek! Szybkie opróżnianie piwnicy. Deski, patyki, wędki (!), skrzynki, słoiki, a nawet stary akumulator... Wkońcu jeden rudas znalazł się w naszych rękach, potem drugi... W tym czasie trzeci pomarańcz i czarno-biały zdążyly czmychnąć. Została szylkretka. Kiedy już prawie mialam ją w rękach - spadł słoik, robiąc taki hałas, ze korzystając z okazji kicia zdążyła nawiać.
Wróciłyśmy do domu z parką - dwoma rudymi kocurkami, z czego jeden jest długowłosy i ma na uszach mainkunowate flędzelki... Czyżby mamusia puściła się z rasowcem?
Odpchlone i odrobaczone chłopaki ułożone na kolankach i myziane zaczęły mruczeć! Ot dzikie koty!
Nie byłybyśmy sobą gdybyśmy nie skorzystały z tak wspaniałej okazji, że i byłyśmy w posiadaniu kluczy od piwnicy w której przebywały kociaki i miałyśmy pozyczony z lecznicy podbierak. Po kilku godzinach poszłyśmy ponownie do piwnicy. Podeszłyśmy cichutko i usłyszałyśmy "kocikowe kroczki" w owej miejscówce. Szybciutko otworzyłyśmy drzwi i rozpoczęłyśmy żmudne opróżnianie pomieszczenia. A w kąciku cichuteńko leżała sobie szylkrecia i rudasek, tak ściśnięte, ze trudno było odgadnąć kto jest bardziej pod spodem

Wyciągnęłam jedno później drugie... Oczywiście przy drugim (a podając powiedziałam: Bierz on jest grzeczny) Gosia została tak pogryziona, ze myślalyśmy, że przynajmniej jeden z palców zostanie w kocie

Na szczęście tak się nie stało i z kolejną dwójką wróciłyśmy do domu!
TYlko mam teraz big morala! Jeszcze dziś rozmawiałyśmy na temat tego, że nie możemy dopuscic do sytuacji, ze w piwnicy zostaje jedno kociątko... A tak się stało... Został czarno-biały.... I dopiero ok. 4 rano mogę pójść spróbować go złapać... Załamka nr 3.
A zdjęcia będą dopiero w sobotę. Niestety mój aparat wcięło, więc będę musiała skorzystać z uprzejmości innych
Tak czy inaczej do oddania mam:
* Twinky Winky - rudy, długowłosy chłopak, o delikatnym pyszczku koteczki
* Dipsy - rudy chłopak, największa mruczanka z całej Teletubisiowej gromadki
* Laa-Laa - przepiękna szylkrecia, z niepowtarzalną mordeczką i białymi skarpetkami
* Noo-Noo - rudy chłopak, największy łobuz i gryzoń z całej brygady
+ Żabka - biała dwu i pół tygodniowa koteczka, narazie jemy tylko z buteleczki, ale już niedługo będziemy potrzebowały nowego domku
+ Rudy - rudy dorosły chłopak o przemiłym usposobieniu, po przejściach...
Bosh... A miało być tak pięknie

Planowałam oddać Rudego i mieć święty spokój

A teraz mam 8 sztuk + kolejna sztuka (ruda oczywiście hehe) wraca do nas z "wakacji" już we wrześniu :/