Jakis czas temu pisalam wam o kotach na dzialkach. Odwiedzam je nadal. Chcialam zlapac bardzo chorego bialego kotka, ale mimo kilku prob nie udalo mi sie to - to inna historia, opisze ja innym razem- teraz chcialabym opowiedziec o kotce z ktora mi sie udalo. Kiedy czekalam na bialego kuszac go wszelkim mozliwym zarciem, przybiegla do mnie mala i zaczela sie tulic, mruczec. Straznie charczala, kichala, miala zapchany nosek. Sama wlazla do kontenerka. Kiedy zobaczylam ze leci jej krew z noska zadzialalam impulsywnie ( czyt.

spanikowalam) i zabralam ja do domu mimo ze nie taki byl plan...

Koteczka jest u mnie od soboty i czuje sie duzo lepiej! Dostala juz 4 zastrzyki antybiotyku (nie pamietam nazwy) teraz bedzie dostawac zawiesine. Przy okazji zniechecilam sie totalnie do Lecznicy na Kaprów i odwiedzilam innego weta gdzie juz koteczka zajeto sie troskliwie- osluchano ja, dostala paste na robaki i wykryto jej swierzbowca w uszkach (byla bardzo dzielna). Jej wiek lekarz na Kaprów ocenil na 4 lata

a dr Borcowski z pogotowia na Bitwy Oliwskiej powiedzial ze ma 4-6 miesiecy. I na tyle wyglada i sie zachowuje! Jest drobniutka, chudziutka (nad tym pracujemy) ma dobry apetyt i po pierwszych klopotach korzysta z kuwety. (chociaz mam wrazenie ze nadal mnie sprawdza - kuca w innych miejscach i gdy widzi ze nadchodze by ja przeniesc sama zwiewa do kuwety.) Jest zupelnie oswojona, od poczatku zachowywala sie odwaznie- nie moze byc wiec "dzikim" kotem, widze tu raczej wyrzucone kocie.
I najlepsze: ma juz obiecanych "rodzicow"! Calkiem przypadkiem okazalo sie ze moi znajomi chca sie dokocic bo ich roczna, wysterylizowana koteczka potrzebuje towarzystwa na dlugie godziny gdy oni sa w pracy. Zobaczyli nasza biedulke i decyzja sama sie podjela

Szczerze mowiac nikomu innemu juz bym jej nie oddala... Oni sa wspanialymi ludzmi i wspaniale traktuja swoja Stefanie- i jesli koty sie dogadaja wiem ze malej Pestce bedzie tam bardzo dobrze (imie wymyslil kolega kt. dlugo szukal zenskiego odpowiednika imienia Ogryzek, ktore wd. niego najlepiej pasowaloby do tego kociego nieszczescia)
Pestka to moje pierwsze kocie doswiadczenie. Wzielam ja zeby ja wyleczyc i nie bardzo sama wiedzialam co dalej. To ze ja oddaje wynika troche z mojej niestabilnej sytuacji zyciowej (mama prosi zeby nie obarczac jej kotem w te wakacje- mowi ze juz w przyszlym roku nie bedzie tyle wyjezdzac sluzbowo), tego ze wiem ze to dla niej dobrze no i faktu ze dzieki temu mozna pomoc jeszcze jakiemus kotu.
Srebrna Pesteczka (z lebkiem jak z reklamy Whiskasa reszta pregowana we wpadajacy w rudawy kolor szary- troche nie umiem tego opisac

) pobedzie u mnie jeszcze tydzien do pelnego wyleczenia a potem pojedzie do nowego domu.