Witam,
Byłam wczoraj zobaczyć kocię. Jest to chudziutkie, drobniutkie ok. 7 tyg maleństwo. Kicia ma dłuższe, czekoladowo-bure włoski i nie est rasową norweżką (mimo podobieństwa). Pani, która się nią obecnie zajmuje (DT) jeździ po weterynarzach (w przyszłym tyg planuje pojechać do Warszawy). Mała miala wykonane m.in. echo serca. Kończy jutro zastrzyki z furosemidem i będzie przechodzić na tabletki. Dopiero tydzień temu zaczęła jeść, żywiona była kroplówkami. Na szczęście teraz apetyt jej dopisuje, bo to są na razie kosteczki obciągnięte skórą. Maleństwo jest bardzo, bardzo spokojne- bawi się tylko 10 min dziennie. To jest wynikiem niedotlenienia spowodowanego wadą serca i związanego z tym osłabienia. Rokowania co do losu bidulki są jeszcze niejasne. Generalnie być może jeśli mała przeżyje parę miesięcy operacja serca nie będzie już potrzebna. Teraz nie można ej operować - za duże ryzyko. POza tym najprawdopodobniej, w czasie rozwoju płodowego byla niedotleniona, no i oczywiście to odbija sie na rozwoju psycho-ruchowym. Wg opinii jednego z wetów - kotka nawet jeśli przeżyje najbliższe miesiące, pozostanie ospała i malo ruchliwa.
Nie mam dokładnych informacji co do rodzaju wady ale chcę sie skontaktować z opiekunką jutro lub pojutrze i zdobyć dokumentację weterynaryjną.
Co do charakteru z moich własnych obserwacji - kociczka pozwala zrobić ze sobą wszystko, trzymałam ją na kolanach całą wizytę w DT, a ona tylko się przeciągała od czasu do czasu. Odwróciłam ja na plecki (maleństwo jest niewiele większe niż dłoń) , leżała spokojniutko, podkulając łapki i patrzyła na mnie przepięknymi, wielkimi zloto-zielonymi oczętami z taką ufnością i smutkiem, że się zakochałam. Jest przecudna, łapie za serce, zupełnie niekłopotliwa. Ledwo wyszłam z tego domu nie porywając tej kruchutkiej istotki ze sobą.
Opiekunka mówi, ze malutka jest bardzo czysta i ma arystokratyczne zwyczaje

- osoba kuwetka do numeru 1 i 2 jest konieczna , inaczej kocie kupkę załatwi w kuwecie a potem szuka papierów (ksiązki wliczając - a więc literatka) by na nich troszkę się odwodnić
Acha, opowiedziałam o niej w pracy koledze (ma już kilka znajdek w domu) i chyba go przekonalam zeby pojechal ze mna jeszcze raz kotkę odwiedzić. Myślę, ze jednak jedno z nas zdecyduje sie na adopcje (trudno, najwyżej rodzice mnie przepędza

) Na wszelki wypadek jednak proszę o pozostawienie wątku.
Kotek jest w Krakowie. O kosztach leczenia dokładniej napiszę po następnej wizycie (Furosemid nie jest drogi, ew. operacja - nie wiem).
Jesli jeszcze są jakieś pytania - postaram sie na nie odpowiedziec.