Sprawa wygląda tak:
współpracujemy z karmicielką (pomagamy w sterylizacjach itp), która ma na swoim garnuszku prawie 150 kotów, sytuacja ją przerosła
Nie chce tu wchodzić w jej prywatne i finansowe sprawy, ale mowiac krotko po prostu jej na to nie stac. Jest to osoba, która w zasadzie wszystkie pieniadze wydaje na koty, co powoduje, że zaczyna tracić płynność finansową.
Drugą osobą jest pani prowadzaca spory dom tymczasowy dla kotów, aktualnie przebywa u niej około 30 kotów. W Szczecinie jest prawdziwe zatrzesienie kociat, a okres od przyjecia kota do jego wyadoptowania coraz bardziej sie wydluza. Rozsadek jej podpowiada zeby nie porzyjmowac wiecej kotow, ale w wiekszosci przypadkow jej odmowa wiazalaby sie z wyrokiem smierci dla kociat. Ta sytucja zaczela przerastac jej skromne mozliwosci finansowe. Po jej głowie zaczynają krążyć myśli, że będzie musiała zaprzestać działalności, bo finansowo nie da rady dłużej tego ciągnąć.
Ze swojej strony staramy sie pomagac w transporcie, ogloszeniach adopcyjnych, robieniu zdjec kotom, od czasu do czasu paczka karmy, ktora jest malenka kropla w morzu potrzeb.
Przed wszystkim potrzebna im jest karma i koci żwirek.
Jesteśmy załamani.
Te kobiety nie dostają od nikogo ani złotówki.
Wiem, że w niektórych miastach karmicielki dostają jakiś przydział karmy.
Czy myślicie, że jest jakas szansa żeby uzyskac karme od wladz miasta?
Jak sie za to zabrac?
Nie jestesmy zadna fundacja, panie rowniez sa osobami prywatnymi.
Pani prowadzaca dom tymczasowy obawia sie tez sytuacji, ze jesli upubliczni swoje dane czekaja ja masowe porzucenia kotow i psow pod jej domem, wiec sytacja robi sie patowa.
Bardzo Was proszę, doradzcie co mozemy dla nich zrobic.