Potrzebuję pomocy dla małej kotki po wypadku!!!!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro lip 11, 2007 8:39 Potrzebuję pomocy dla małej kotki po wypadku!!!!

Potrzebuję domku, choćby tymczasowego, dla małej kotki po wypadku. Kotka jest prawnie własnością mojego sąsiada ale teraz jej życie jest bardzo zagrożone a sąsiad chętnie się problemu pozbędzie i to najlepiej przez jej uśpienie. Ale po kolei. Jak wczoraj wróciłam z pracy to usłyszałam przeraźliwe miauczenie i u sasiada na podwórku zobaczyłam zakrwawioną małą kotkę i od razu przystąpiłam do działania. Przelazłam przez płot, zgarnęłam kotke i zawiozłam do weterynarza. Okazało się, że kotka ma poważnie uszkodzoną przednią łapkę - cała skóra na przedramieniu i łokciu jest zerwana do żywego miesa, jest podejrzenie uszkodzenia nerwu, być może jest złamana lub pęknięta ale wczoraj nie udało się tego sprawdzić. Jest jednak duża szansa, ze mała całkowicie wyzdrowieje. Kotka została opatrzona, dostała leki i odwiozłam ją do właściciela sadząc, że on nie wiedział co się stało. Okazało się, ze wiedział i to bardzo dobrze - otóż przedwczoraj wieczorem było zimno wiec kocię na noc schowało się do ciepłego silnika samochodu sąsiada (kocię, tak jak jego mama nie mogą wchodzić do domu bez względu na pogodę). Rano sąsiad uruchomił silnik i kocię zostało wciagnięte przez pasek klinowy. Sąsiad silnik naprawił i pojechał do pracy a ranna kotka została na podwórku i jedyne czym on się zdenerwował, to że musiał zapłacić za nowy pasek klinowy. Ręce mi opadły. Przekazałam informacje od weterynarza, receptę i to, ze musi jutro jechać z kotką na zastrzyk i prześwietlenie. Wysłuchał i powiedział, ze owszem może pojedzie ale jeśli okaże się, ze leczenie będzie długie, to kotke uśpi a teraz nie będzie jej rany czyścił i do domu jej nie wpuści. I żadne tłumaczenia nie pomogły. Zabrałam wiec kotkę do siebie, wykupiłam lekarstwo i przemyłam ranę (trzeba to robić dwa razy dziennie). No i teraz mam problem co z nią zrobić. Na razie będzie u nas ale zostać na stałe nie może - mam już dwa koty i dwa duze psy (wszystko uratowane w podobny sposób) i na więcej zwierząt nie mogę sobie pozwolić. Na dodatek oboje z TZ długo pracujemy a kotka wymaga opieki. Proszę Was o pomoc. Kotka jest przeurocza, to taka kilkumiesieczna mała tricolorka (postaram się zrobić zdjecia ale sam weterynarz zachwycał się jej uroda i charakterem). Jest przesłodka i szkoda aby było aby musiała umrzeć z powodu nieodpowiedzialności ludzi. Pomóżcie mi uratować jej zycie!
Mieszkam za Pruszkowem ale moge ja przewieźc bo mam samochód wiec transport jest.
Błagam….

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 9:02

Zapomniałam podać nr telefonu: 0 601-730-754

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 10:05

Piszesz, ze koteczka jest własnoscią tego sasiada. Wiec raczej sa małe szanse na to ze ktos ja wezmie i wyleczy. Bo potem bedzie musiał kota oddac włascicielowi. A nikt z nas nie bedzie miał na to ochoty. :? jesli tego faceta w ogole nie interesuje los własnych kotów to nie ma zadnej gwarancji, a wlasciwie jest pewne, ze bedzie nastepny taki incydent i facet kota wyrzuci albo uspi. A koty wiadomo, ze jak jest zimno to szukają cieplych miejsc. Ja nie mówie, ze on ma je trzymac w domu, ale chociaz by im udostepnił kawałek kacika w garazu czy w jakiejs szopie!
Moze się spytaj czy on na pewno chce miec ta kotkę u siebie?
Małgorzata
Obrazek

margherita

 
Posty: 771
Od: Pon cze 25, 2007 18:17
Lokalizacja: Puszcza Mariańska/Żyrardów

Post » Śro lip 11, 2007 10:07

Sądząc z tego, co napisała Ania, facet chętnie się zwierzaczka zrzeknie, nawet na piśmie.
Poza tym nieudzielenie pomocy chyba podpada pod znęcanie się i można mu ją spokojnie odebrać - o żadnym oddawaniu mowy nie ma :evil:

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro lip 11, 2007 10:40

Greta_2006 pisze:Sądząc z tego, co napisała Ania, facet chętnie się zwierzaczka zrzeknie, nawet na piśmie.
Poza tym nieudzielenie pomocy chyba podpada pod znęcanie się i można mu ją spokojnie odebrać - o żadnym oddawaniu mowy nie ma :evil:


Dokładnie tak! Sąsiad teraz tym bardziej chętnie się kociaka pozbędzie bo od początku miał taki zamiar (chce mieć tylko matkę kici, która nie jest wysterylizowana i stąd niechciane potomstwo) ale nie było chętnego wiec kociak pozostał z matką

Obecnie kicia moze być u mnie ale na stałe nie może zostać i stąd moja prośba o pomoc bo zupełnie nie wiem co potem z kicią zrobić...

Jak trafi do schroniska to na 100% ją uśpią :oops:

A sąsiad pewnie też...

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 10:57

Aniu.........uszy do góry :lol:
Daj fotki małej i opisz dokładnie jak ta łapka wyglada?....a moze ją sfotografuj.
Bedziemy szukac domku dla kiciulki :ok: :ok: :ok:

A czy nie lepiej by było wysterylizowac ta stara kicie, zeby facet nie miał problemu, bo z maluchami to tak jest ze właza wszedzie. Dorosły kot jest madrzejszy!
Małgorzata
Obrazek

margherita

 
Posty: 771
Od: Pon cze 25, 2007 18:17
Lokalizacja: Puszcza Mariańska/Żyrardów

Post » Śro lip 11, 2007 11:06

moze dopisz ze trikolorka?
smutne to, ale prawdziwe ze ładniejsze koty predzej znajdują domy
cel jest jednak wazniejszy niz dywagacja moralne ;) i jesli tylko to moze pomoc...

a faceta bym własnie zgłosiła o nieudzielenie pomocy zwierzeciu
znam to :evil:
nasze Obrazek potwory ;) + Fela i Frania na DS

pilne! Jajek i Dodek szukają dobrego Domu :)

xandra

 
Posty: 11042
Od: Nie paź 31, 2004 21:31
Lokalizacja: Warszawa, Bielany

Post » Śro lip 11, 2007 11:11

margherita pisze:Aniu.........uszy do góry :lol:
Daj fotki małej i opisz dokładnie jak ta łapka wyglada?....a moze ją sfotografuj.
Bedziemy szukac domku dla kiciulki :ok: :ok: :ok:

A czy nie lepiej by było wysterylizowac ta stara kicie, zeby facet nie miał problemu, bo z maluchami to tak jest ze właza wszedzie. Dorosły kot jest madrzejszy!


Fotki będą jutro.

A stara kotka wcale nie jest stara ale miała juz dwa mioty kociąt i teraz znowu jest w ciąży. A sąsiad kotki nie chce wysterylizowac bo "będzie potem za gruba".
Mówiłam, że ręce opadają...

Sąsiad jest ogólnie miłym człowiekiem ale podejście do zwierząt ma takie typowo "wiejskie" tzn. tragiczne. Kot ma łapać myszy, siedzieć na dworze a jak zachoruje to trzeba sie go pozbyć i wziąść drugiego. Pies zresztą też. I zadne tłumaczenia tego nie zmienią. On został tak wychowany, tak robił jego dziad i ojciec i on też...

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 11:26

Hm....nie do końca zrozumiałam...nowy właściciel kici będzie musiał pokryć koszty leczenia, czy Ty ją najpierw wyleczysz i potem poszukasz domku? Wydaje mi się, że jeśli to ma być pierwsza opcja to może być ciężko...na miau jest sliczny rudzielec z chorą (wątrobą czy trzuską - mniejsza o to) i nie ma chętnego, kto podawał by mu 1 tabletkę dziennie jako nowy właściciel. Sama mam sunie z chora tarczyca..i czesto slysze od różnych osób - "mnie by sie nie chcialo nia tak zajmowac". Ech....no ale miau tylu kociakom znalazło dom, więc może i warto spróbować....

sladka1

 
Posty: 195
Od: Czw mar 22, 2007 11:53

Post » Śro lip 11, 2007 11:34

Ania73 pisze:Fotki będą jutro.
A stara kotka wcale nie jest stara ale miała juz dwa mioty kociąt i teraz znowu jest w ciąży. A sąsiad kotki nie chce wysterylizowac bo "będzie potem za gruba".
Mówiłam, że ręce opadają...

Sąsiad jest ogólnie miłym człowiekiem ale podejście do zwierząt ma takie typowo "wiejskie" tzn. tragiczne. Kot ma łapać myszy, siedzieć na dworze a jak zachoruje to trzeba sie go pozbyć i wziąść drugiego. Pies zresztą też. I zadne tłumaczenia tego nie zmienią. On został tak wychowany, tak robił jego dziad i ojciec i on też...


To moze jak mieszkasz blisko to przypilnuj i jak sie urodza kocieta to je zabierz do weta do uspienia. A moze chociaz facet zgodzi się zeby dac jej zastrzyk powstrzymujacy ruje albo tabletki., któe w ostatecznosci i Ty mogłabys podawać?
Małgorzata
Obrazek

margherita

 
Posty: 771
Od: Pon cze 25, 2007 18:17
Lokalizacja: Puszcza Mariańska/Żyrardów

Post » Śro lip 11, 2007 11:34

moze postraszenie prawem poskutkuje?
ze zwierze to nie rzecz czy maszyna do łapania myszy
a ciaza i pozwalanie na umieranie kociąt jest po prostu nieludzkie...

tez tak zrozumiałam - kot juz nie jest jego, ten kto sie kotem chce zajmować, musi mu podawac leki itd... ja nie moge, mam teraz 4 koty w domu w tym własnie kotkę po sterylce, która uparcie skacze i wchodzi w najmniejsze szczeliny, eh :(
nasze Obrazek potwory ;) + Fela i Frania na DS

pilne! Jajek i Dodek szukają dobrego Domu :)

xandra

 
Posty: 11042
Od: Nie paź 31, 2004 21:31
Lokalizacja: Warszawa, Bielany

Post » Śro lip 11, 2007 11:59

sladka1 pisze:Hm....nie do końca zrozumiałam...nowy właściciel kici będzie musiał pokryć koszty leczenia, czy Ty ją najpierw wyleczysz i potem poszukasz domku? Wydaje mi się, że jeśli to ma być pierwsza opcja to może być ciężko...na miau jest sliczny rudzielec z chorą (wątrobą czy trzuską - mniejsza o to) i nie ma chętnego, kto podawał by mu 1 tabletkę dziennie jako nowy właściciel. Sama mam sunie z chora tarczyca..i czesto slysze od różnych osób - "mnie by sie nie chcialo nia tak zajmowac". Ech....no ale miau tylu kociakom znalazło dom, więc może i warto spróbować....


Obie opcje są do przyjęcia tylko, że kicia nie może u nas zostać na stałe.

Rozmawiać rozmawiałam już nie raz ale to nie przyniosło skutku. On wie swoje lepiej i tyle!

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 12:04

No to wklejaj foty - nie ma co :D

sladka1

 
Posty: 195
Od: Czw mar 22, 2007 11:53

Post » Śro lip 11, 2007 12:08

foty dziś wieczorem lub jutro

a i wiadomosć z ostatniej chwili od mojego TZ, który w czasie przerwy w pracy był w domu: kotka zaczęła chodzić (przedtem była za bardzo obolała), opuchlizna trochę zeszła, zjadła troche karmy no i za przykładem naszych kotów skorzystała z kuwety!!!
no i wzięta na rece włączyła piękny traktorek!

na szczęście nasze koty i psy są pokojowo do niej nastawione a i ona sie ich nie boi

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 15:11

Ja to dopiero mam pecha! Aż sie wierzyć nie chce! Ale przysięgam, ze to sie mi naprawde przytrafiło...
Telefon od TZ przed godziną: nasza osobista kotka wróciła z ogrodu z połamaną szczęką (jest kotką znalezioną i niestety nie dało się z niej zrobić kota niewychodzącego). Nie wiadomo co sie stało. Dobrze, ze TZ był akurat w domu (to chyba własnie nazywa szczęście w nieszcześciu) i od razu wezwał weterynarza. Weterynarz orzekł, że jutro operacja. Tak, że niniejszym oficjalnie ogłaszam, że w domu otwieram szpital dla zwierząt.
A przy okazji wet obejrzał małą kicie i powiedział, że rzeczywiście jest trochę lepiej niż wczoraj ale za to przy okazji wyszło, ze mała ma świerzba (zdziwiłabym sie, gdyby nie miała).
Ponieważ i tak będę musiała zająć sie leczeniem mojej kotki to ta mała już teraz zupełnie nie sprawi mi różnicy. Tylko trzeba sie rozejrzec za domem docelowym.

Teraz w domu mam dwie połamane kotki na leczeniu, kotke z problemami z nerkami (na specjalnej diecie), starego psa alergika z początkami zaćmy, boksera z ADHD i małe dziecko, które teraz w przedszkolu płacze nad dolą chorych kotków. Aż chce mi sie wracać do domu :D

I tak sobie myślę, że dobre serce dla zwierząt to chyba jednak wada genetyczna, bo przeciez gdyby nie to, to o ile mniej problemów bym miała w życiu:wink:

Wieczorem będą zdjecia połamańców :wink:

Ania73

 
Posty: 172
Od: Nie wrz 05, 2004 13:30
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości