Czarnulka - w klatce. Już nie! Kristinbb - DZIĘKUJĘ! :D

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 05, 2007 23:18 Czarnulka - w klatce. Już nie! Kristinbb - DZIĘKUJĘ! :D

Dostałam wczoraj od dawno niewidzianej znajomej informację, że przy bazarku na Kole, koło jednego bloku są koty.
W sumie to normalka, bo koty są niemal wszędzie. Trzeba spróbować pokastrować i już.
Ale powiedziała mi też, że jest tam taka chudzinka w ciąży, kotka urodzona w zeszłym roku. Ciąża już druga :( Kotka nie umiała się opiekować pierwszymi kociakami i ptaki rozwlekły je po okolicy :cry:
Uznałyśmy z Janą, że tę kotkę trzeba łapać już, natychmiast, zwłaszcza, że w przyszłym tygodniu jesteśmy nieco w rozjazdach, więc dziś i jutro była pewnie ostatnia szansa łapać tę kotkę przed porodem.
Znajoma podała mi namiary na karmicielkę i godziny karmienia, powiedziała też tej pani, że jest możliwość pomocy, pani się ucieszyła.
Pojechałam tam dzisiaj - pani nie ma, koty są, miski już wymiecione - widać karmienie było wcześniej...
Zadzwoniłam do pani domofonem i usłyszałam, że ona pomocy nie potrzebuje, bo sama sobie świetnie radzi :roll:
Gdy medytowałyśmy ze znajomą na ławeczce, przyuważyłyśmy drugą karmicielkę.
Druga karmicielka bez problemu dała się przekonać, że kotkę trzeba ciachnąć już, przed porodem, bo jest za młoda, kociaki pewnie znowu zjedzą ptaki, a kotka może mieć problemy z porodem ze względu na swoją posturę.
Gdy tak rozmawiałyśmy - pojawiła się kotka. Malutka chudzina z wielkim brzuchem :( Złapałyśmy ją. Super. Tyle że tu właśnie jest problem - kotka została złapana w ręce. Zawołana i złapana. Znajoma trzymała ją na rękach, jak poszłam po klatkę. Wróciłam z klatką, a kotka nadal ufnie siedziała na rękach. Pogłaskałam ją. Włożyłyśmy ją do klatki. Zawiozłam ją do lecznicy - dzisiaj miała zabieg.
I co z taką kotką zrobić? Przecież ona kompletnie nie nadaje się do życia na wolności. Łasi się do psów, łasi się do ludzi. Któregoś dnia pies albo człowiek zrobi jej krzywdę :(
I nie wiem, co zrobić - kto przygarnie dorosłą, chudą, czarną kotkę?
Nie wiem nawet, czy można by jej szukać domu, bo nie rozmawiałam z główną karmicielką - ma z nią rozmawiać ta druga pani, która w końcu niemal kazała mi tę małą koteczkę zabrać.
To jest okropnie smutne - bo kiedy łapie się dzikusa i potem się go wypuszcza na wolność, ma się poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Ale co można czuć, wypuszczając taką bezdomną przylepę? :(
Liczę na to, że może "zdziczeje" w lecznicy. Ale obawiam się, że zrobi się jeszcze bardziej proludzka...
Ostatnio edytowano Śro wrz 19, 2007 17:01 przez galla, łącznie edytowano 18 razy
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 06, 2007 8:37

Kicia jest już po sterylce (były 4 małe). Wszystko w porządku.

Na rekonwalescencji pobędzie ok. tygodnia, a potem? :(

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 06, 2007 9:00

Jana pisze:Kicia jest już po sterylce (były 4 małe). Wszystko w porządku.

Na rekonwalescencji pobędzie ok. tygodnia, a potem? :(


szukać domu :roll:
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pt lip 06, 2007 9:06

iwona_35 pisze:
Jana pisze:Kicia jest już po sterylce (były 4 małe). Wszystko w porządku.

Na rekonwalescencji pobędzie ok. tygodnia, a potem? :(


szukać domu :roll:


Tego akurat nie trzeba nam podpowiadać :roll:

Problem w tym, że a). nie mamy jej gdzie umieścić i b). nie ma chętnych na kocięta, a co dopiero dorosła, czarna kicia z ulicy...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 06, 2007 9:12

dziewczyny,współczuje z całego serca, to sa okropne dylematy, a bezsilność rozwala psychicznie :(
Kciuki za ....sama nie wiem co....cud domkowy chyba

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt lip 06, 2007 9:22

Jana pisze:
Tego akurat nie trzeba nam podpowiadać :roll:

Problem w tym, że a). nie mamy jej gdzie umieścić i b). nie ma chętnych na kocięta, a co dopiero dorosła, czarna kicia z ulicy...



wiem, jasne ze rozumiem.....tym bardziej że w sobotę miałysmy podobny dylemat

Trzymam kciuki żeby domek się znalazł
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pt lip 06, 2007 10:27

Gdyby chociaż tymczas się znalazł... (pod warunkiem, że zgodziłaby się karmicielka...)
Kurcze, u mnie jest nieszczepiona kicia, trochę bym się bała dołączyć do takiego kociaka dorosłą kotkę. Niby wygląda na zdrową, ale boję się, że może się wykluć jakiś KK, a Ochotka dopiero co z tego wychodzi. Gdyby była starsza, bałabym się mniej...
U mamy nawet nie mam co próbować, bo szaleje u niej herpes-gigant i do tego mutant, bo już prawie 7 miesięcy nie chce się wyleczyć.
Znajoma chciała tę kotkę wziąć już kiedyś, ale nie może, bo ma w domu kocicę-samotnika, która ledwo ledwo przyzwyczaiła się do drugiego kociaka (oczywiście znajdy). Pół roku to trwało, ale znajoma nie chce ryzykować, że tamta się ze stresu rozchoruje.
Nie mam znajomych, którym miałabym szansę wcisnąć tę kotkę.
Beznadzieja.
Będę myśleć, ale boję się, że nic nie wymyślę...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 06, 2007 13:55

Przed chwilą rozmawiałam z panią karmicielką "poboczną" - obiecałam jej wczoraj, że zadzwonię i powiem co z koteczką.
Pani bardzo się ucieszyła, że wszystko ok, pytała ile było kociaków i ucieszyła się, że zostanie im oszczędzony los poprzednich.
Powiedziała mi też, że wczoraj od razu poleciała do głównej pani karmicielki, zaraz jak tylko pojechałam z Czarnulką.
I co się okazało - pani główna nie zrozumiała o co mi chodzi, usłyszała, że coś z kotami, źle jej się pokojarzyło i mnie pogoniła, nie dając szans na wyjaśnienie.
Teraz jej głupio i przepraszała mnie za pośrednictwem tej drugiej pani.
I przekazuje podziękowania, że wzięłam tę kotkę na sterylkę.
Jak wrócę z wojaży, skontaktuję się z obydwiema paniami i ustalę z nimi jakiś plan działania, żeby połapać i pokastrować resztę kotów. Pani "poboczna" powiedziała, że pójdzie razem ze mną do "głównej".
Delikatnie napomknęłam też o tym, żeby spróbować Czarnulce poszukać domku - pani powiedziała, że na pewno tak byłoby najlepiej, czyli pewnie zgoda by była. Tylko ten domek...

Może jednak nie będzie tak źle? :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 06, 2007 14:10

Jeden kłopot mniej......
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pt lip 06, 2007 21:53

Byłam dziś u Czarnulki. Narzekała sobie w klatce, popłakiwała. Zaczęłam ją głaskać i drapać pod bródką. Na początku była nieco spięta, ale ze strachu, a nie dzikości. No i kaftanik robi swoje.
Podczas głaskania się rozluźniła, wyciągnęła łapki na boczek i... zaczęła mruczeć 8O Jak to dziki kot :wink: A gdy tylko przestawałam ją głaskać, to zaczynała płakać. Głaskana - natychmiast się uspokajała, zamykała oczka i mruczała.
Takiej kotki nie można wypuścić, to by była chyba zbrodnia.
Ale...
...chyba mamy domkowy cud. Jeden na nie wiem ile przypadków.
Nasza pani doktor zna starszą panią, która szuka dla siebie kotki. Miała dwie koteczki, ale koteczki umarły - miały po 20 lat. Koteczki były czarne, wiec ta pani chce czarną kotkę. To jest dom z ogrodem, więc Czarnulka byłaby wychodząca, ale przecież ona i tak żyła na wolności, więc dla niej taki dom jest pewnie dużo lepszy. Poza tym do tej pory żyła 50 m od dość ruchliwej ulicy, koło parkingu. Pani bardzo dba o swoje zwierzaki. Jak powiedziała nasza pani doktor - "nie oszczędza na zwierzętach". W domu są psy, a przecież Czarnulka lubi psy.
Miałaby ogród, psy i kochającego człowieka. Czy to nie prawdziwy cud dla takiej koteczki? :D

Jutro dzwonię do karmicielki.
Jeśli mi nie będzie wierzyć, że dom dla koteczki znalazł się tak szybko i będzie podejrzewać, że coś się stało, to ją zawiozę do lecznicy i pokażę, że kotka żyje.
A jeśli się nie będzie chciała zgodzić, to i tak jej tej kotki nie oddam. Po prostu nie. Nawet kosztem niemożności wykastrowania reszty kotów.
Nie byłabym w stanie tej małej tam wypuścić.

No ale mam nadzieję, że nie będzie potrzeby tak definitywnych działań.
Że kotka w poniedziałek albo wtorek pojedzie do domku, a ja, po powrocie, będę się umawiać na łapanki.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 06, 2007 22:21

Trzymam kciuki za domek i pomyślną realizację cudu :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pt lip 06, 2007 22:37

Aż normalnie się boję wierzyć :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 06, 2007 22:39

Ja też.. ogromne kciuki :ok: :ok: :ok:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob lip 07, 2007 9:24

Wczoraj, kiedy przez telefon dowiadywałam się, że kotka może mieć dom, aż mi dech zaparło :D :D :D

To faktycznie cud :D

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob lip 07, 2007 10:50

Cuda zdarzają się tym, co nie tracą wiary...

Trzeba wierzyć. Probować.

:D I kciuki zaciskam równiez.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bestol, elmas, Silverblue i 358 gości