http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=51 ... sc&start=0
Małe, 7 tygodniowe Pandziątka trafiły do mnie w listopadzie z działek, za pośrednictwem Goski_bs. Wszystkie kurdupelki szybciutko znalazły super domki. Znaczy: wtedy tak się wydawało…
Dziewczyna (nazwijmy ją X), która adoptowała Pandę – moim zdaniem najpiękniejszego kocurka z miotu



24-go maja X zadzwoniła do mnie, że ma straszny problem. Musi znienacka wyjechać, na miesiąc, jej przyjaciółka także, więc nie ma kto zająć się kotami, czy nie mogę im jakoś pomóc. Pomijając to, że na znalezienie DT miałam 24 godziny, okazało się, że Lilo jest nie wysterylizowana, a Panda nie wykastrowany. Włosy mi dęba stanęły, ale nic. X i Y zawiozły koty do weta, ubłagały szybkie ciachanie. W międzyczasie Y znalazła jakąś opiekę dla Lilo i kotka pojechała w sumie zaraz po sterylce




Potem, gdy X i Y już wyjechały, wyszło na jaw, że w książeczce Pandy nie ma nic: ani szczepień, ani odrobalania, tabula rasa, tylko sterylka wpisana. Arczi_i_Malutek poszła z małą na zdjęcie szwów, okazało się, że w uszach jest świerzb.
Jutro minie 4 tygodnie od kiedy zabrałam Pandę, od X nie było ani jednego telefonu, ani jednego smsa, jak kot się czuje, czy tęskni, wiadomo, że pytań w takiej sytuacji jest mnóstwo…
Arczi_i_Malutek przez zupełny przypadek znalazła Pandzie dom, nowy chętny dom, w Warszawie, u swojego przyjaciela, który po prostu się zakochał w kocie…
I teraz boimy się wszyscy, co będzie jeśli X jednak się zgłosi po Pandę ?...? miesiąc mija w poniedziałek
