Moi Duzi bardzo mnie kochali. Codziennie na powitanie dnia były miłe głaski, miziali moje futerko. Na śniadanko dostawałam same przysmaki. Miałam w swoim domku wygodny koszyczek z poduszeczką, ale w nocy i tak wolałam się przytulać do moich Dużych. Bardzo ich kochałam i mruczałam im o tym do uszka,kiedy spali.Kiedy szli do pracy, bawiłam się myszkami i rybkami, które mi kupowali. Miałam też brzęczące piłeczki. Byłam bardzo szczęśliwa, bo Duzi mówili, że tak będzie zawsze...
Zobaczcie, jaka wtedy byłam ładna:



Potem słyszałam, jak Duży mówił do Dużej, że nie mogę dłużej z nimi zostać, że oni bardzo mnie kochają i będą tęsknić, ale muszą mnie oddać. To było w sierpniu ubiegłego roku. Zrozumiałam ich. Przecież kochali mnie tak bardzo, że musiało się wydarzyć coś bardzo złego, skoro musieli się ze mną rozstać. Obiecali mi też, że będzie mi dobrze i że nie zrobią mi krzywdy. Więc byłam smutna, ale się nie bałam. Ufałam im.
Przywieźli mnie do takiego miejsca, gdzie było dużo innych kotków. Ale one wcale nie były wesołe i nie chciały się bawić. Więc spokojnie czekałam, kiedy jakaś Duża przyjdzie mnie przytulić. I nadeszła pierwsza noc i nikt mnie nie zabrał do ciepłego łóżeczka. Ale to nic - myślałam - przecież moi Duzi obiecali, więc na pewno ktoś zaraz przyjdzie mnie przytulić. Minął następny dzień i następny... i nikt nie przychodził. Przychodziła tylko Duża, żeby nałożyć nam na miseczki jedzenie i wyczyścić nasze kuwetki, ale nikt mnie nie chciał przytulać. Nic nie rozumiałam. Przecież Duzi obiecali...
Potem minęło wiele innych dni i nic się nie zmieniało. Przestałam biegać do siatki, jak ktoś wchodził, bo i tak to nie po mnie...
Nie chciałam sprawiać kłopotów, naprawdę. Bardzo się starałam być dzielną kotką. Ale ciągle było mi bardzo smutno... i tak tęskniłam... Pewnego dnia zobaczyłam, że coś mi się zrobiło na futerku. I w ogóle jakieś takie zrobiło się matowe. Potem dostałam katarku... Przyszła jedna Duża i zabrała mnie do innych kolegów i koleżanek. Zobaczyłam, że oni wszyscy mają katarki i takie dziwne brzydkie futerka. I jak przychodzili Duzi, żeby sobie wybrać jakiegoś kotka, to nikt w ogóle nie patrzył w stronę, gdzie my byliśmy. Na końcu rozbolał mnie brzuszek...
Ja wiem, że inni potrzebują bardziej pomocy i naprawdę staram się nie przeszkadzać. Ale ostatnio przyszła taka Duża i wzięła mnie na ręce. I ona głaskała moje futerko. Ja bardzo przepraszam tę Dużą, że odrazu zaczęłam mruczeć i tak bardzo mocno trzymałam się jej ramion, ale przypomniało mi się, jak kiedyś było w moim Domku i tak bardzo bardzo chciałam się znowu przytulić. Ale ta Duża się chyba obraziła, nie była zadowolona z mojego zachowania, bo sobie poszła.
To już teraz będę grzeczna, nie bedę się tak brzydko napraszać. Obiecuję, że będę sobie tylko siedzieć.
Teraz już jestem brzydka i wiem, że nie zasługuję, żeby mieć swoich Dużych. Ale przyrzekam, że to nie moja wina. Nie robię nic złego. To futerko samo się takie zrobiło, a oczka jakoś tak same łzawią. Naprawdę się starałam być dzielna... teraz jestem już brzydką kotką:



Ja wiem, że nie mam swojego domku ani Dużych, ale też jestem fajnym kotkiem. I jeszcze chciałam obiecać, że jakby ktoś chciał mi użyczyć kawałek kącika, to naprawdę nie będę sprawiać kłopotów. Jakby Duzi chcieli, to ja bardzo chętnie będę się przytulać i mruczeć i barankować. Czy nie mógłby ktoś mi zaufać? Ja wiem, że są ładniejsze kotki, ale ja też umiem kochać i chciałam komuś oddać moje kocie serduszko.
Bardzo proszę...
Alicja już nie łzawi, katar na wykończeniu, świerzb szybciutko ucieka precz, a w miejscu odpadających strupków pojawia się coś na kształt meszku, kuwetkujemy ślicznie, futerko już błyszczy i oczywiście nie ma śladu zapachu schroniskowego.


Czy jest szansa na domek? Jeśli nie znajdziemy go do końca czerwca, to nie wiem, co będzie... Jedno jest pewne: powrót Alicji do jakiegokolwiek miejsca typu kociarnia czy przytulisko, czyli wszędzie tam, gdzie nie ma własnej Dużej i własnego miękkiego fotela z kocykiem - to ryzyko, że Alusia sobie z tym nie poradzi.

Najnowsze fotki strona 13