Suri wróciła w czwartek po operacji amputacji nóżki...poryczałam sie u weta jak ją zobaczyłam...moja mała kupka nieszczęścia...Serce mi się po prostu popękało...
Dziś mija drugi dzień i chyba jesteśmy na dobrej drodze...już ładnie mój maluszek je i pije, nieco wyżej trzeba postawić bo maluch nosi kołnierz...nawet do kibelka się już załatwiła
Kicia chodzi sobie po pokoju zamknieta i jak tylko wchodzę to bunt, albo nie chce mnie wypuścić albo sama chce wyjść
kameo- klateczka jednak w moim wypadki sie nie sprawdziła. Do wybudzenia Suri leżała w transporterku, nad ranem o 5 przeniosłam ja do tej klateczki, jednak strasznie zaczęła się rzucać. W czasie wizyty weterynarz doradził mi zebym nie zamykała jej w klatce tylko odizolowała ją po prostu w innym pokoju. W klatce mój maluch wariował, dosłownie rzucała się i łaziła po suficie
Ale teraz już będzie dobrze, czeka mnie tylko jeszcze podawanie tabletek...będzie się działo...oj będzie
