

Wszystkie moje piwniczne koteczki są wysterylizowane, ale.....
Z sąsiedniego podwórka od kilku lat przychodzi koteczka na dojadanie - bo na tamtym podwórku też karmią koty. Wydawało mi się, że zmarła niedawno pani Ela z ul. Jaracza (osoby z Łodzi pewnie zorientują się o kogo chodzi) tę koteczkę wysterylizowała, ale niestety tylko mi się wydawało

Coś mnie dzisiaj tknęło i weszłam do piwnicy (od wiosny karmię koty na ławce przed blokiem bo jest nam wygodniej i więcej stołowników przychodzi), a tam, w pudełeczku kłębuszek kwilącej sierści. Poszłam jeszcze raz wieczorem ze specjalnym jedzonkiem dla mamusi. Nie chciałam koci stresować, więc nie wiem ile jest małych, sprawdzę jutro. Ważne, że ich nigdzie nie przeniosła. Macie jakieś pomysły? Tzn na dobre domki dla nich? No i jak kicia już odstawi małe to będę ją sterylizować, ale muszę pożyczyć gdzieś (GDZIE???) klatkę łapkę bo nie da mi się złapać.
Największy problem polega na tym, że na przełomie maja i czerwca wyjadę na wykopaliska i będę musiała komuś zostawić opiekę nad wydaniem maluchów, a sąsiadka, która mnie zastępuje kiedy wyjeżdżam, w czerwcu idzie do szpitala, proszę pomóżcie