Skończyło się tym, że niedługo potem pędziłam co sił w kołach kilkadziesiąt kilometrów do weta...
Gdybym poszła inną drogą... gdyby ta reklamówka była dokładniej przysypana ziemią...

Kotka ma wyrwany ogon, jest pobita (?)/skopana(?), straciła sporo krwi...
Przez kilka dni była jak szmatka, załatwiała się pod siebie, nawet nie zmieniała pozycji leżąc na posłanku.
Teraz zaczęła już sama jeść, próbuje wchodzić do kuwety. Dziś nawet dłuższą chwilę obserwowała zwierzaki. Mam nadzieję że najgorsze już za nami

Ma około 5 miesięcy i smoliście czarne futerko.
Zdjęcia wrzucę w najbliższym czasie, bo mi aparat padł.
Wychodzi na to, że już się nawet na starego wściec nie można...