
Wracaliśmy z TZ z zakupów. Na trawniku, na słońcu, ale schowane za krzakami leżało coś czarnego. Nie ruszało się. Pomimo białego stroju nie przystosowanego do przełażenia przez płotki okołoblokowe, przedostałam się przez mały żywopłocik, przez płotek i dotarłam do czarnego cosia. Nie wyglądało zachęcająco. Tym bardziej mnie to zachęciło

Stan ogólny - nie tragiczny. Krew leci z kilku raz, po walkach. Brak przednich zębów, dwa zepsute do usunięcia, pełnojajeczny, z bliznami, łysy ogon z pędzelkiem, blizny na uszach, bez świerzba, kk. No po prostu taki brzydki, ze aż ładny. Na razie leczymy, a jak wypiekniejemy, zobaczymy, czy da nam się szukac domku, ale chyba tak.
Oto Leon - tymczasowo zamieszkuje naszą kuchnię

