Złapałam koteczkę, z widocznym brzuszkiem, żeby zapobiec dalszym kocim nieszczęściom! Kitka miała być przeokropnie dzika, ale już wiemy że gen dzikości u krakowskich kotów jet "nachylony" w drugą stronę, więc kitka okazała się super miziastą, kochaną koteczką która po prostu nie można z powrotem wypuścić na wolność. Kto ją będzie miział i głaskał?
Zobaczcie sami jaka z niej piekność:
Ooooo, ktoś wchodzi do domu

A, to tylko ten typ, co wychodzi z tymi szczekającymi na pole, dobra umyję sobię łapkę do końca

Ale nudy, co tu robić? Już wiem, ziewnę tak, żeby się wszyscy wystraszyli!

Ale fajowo, chyba kolacja się zbliża...
