rok temu w wakacje zdecydowaliśmy się z mężęm "adoptować" jedna mala kicie. Byla wtedy mlodym kotkiem, mieszkala na wsi niedaleko Gdanska. Wlascicielka gospodarstwa na ktorym Kitka przyszla na swiat zazwyczaj topila maluchy zaraz po narodzinach

Ale tym razem zostawila 2 kotki. Jedna z nich jest nasza Kita. Jechalismy po nia jakies 40 km. Z Wejherowa.
Na miejscu okazalo sie ze ma chore oko oczywiscie przez telefon nic nam nie zdradzono... Ale wiadomo ze nie zostawimy jej ze wzgledu na chorobe. Pojechalismy prosto do weta. Odpchlil, dal tabletki na odrobaczenie i jezdzilismy przez polowe urlopu do weta w Gdyni, bo ten wejherowski nie mial zbyt dobrej opinii...moze cos sie zmienilo...
Ale dzis nie zalujemy, bardzo sie cieszymy ze jest z nami

Tylko... mala przesypia cale dnie i noce. Bylismy u weta, nie jest chora. Zaproponowal drugie kocie. Dlugo dojrzewalismy do tej mysli. Maz dluzej niz ja, ale udalo sie go przekonac.
-mamy dwoje dzieci (5 lat i 3 lata) oczywiscie wiedza ze kota nie ciagnie sie za ogon, nie siada na nim, nie rzuca sie o sciane, przeciez to czlonek rodziny
-ja nie pracuje wiec mam czas aby zajac sie nowym domownikiem
-nasza kotka jest bardzo spokojnym wrecz flegmatycznym kotem, nigdy nie agresywna
-oferujemy oddzielna kuwetke, miseczki ze swiezym jedzonkiem i tyle milosci ile bedzie trzeba
-wieczne uwielbienie

Chcialabym aby to byl maly kotek, jakies 8 tyg. Mąż jako wymóg postawił ciekawe, ladne ubarwienie wiec fotki wskazane bedzie mi go latwiej przekonac

I bardzo mi zalezy aby byl zdrowy, niedawno przeprowadzilismy sie do Warszawy i nie mam pojecia gdzie tu jest wet, a poza tym boje sie o nasza kotke, zeby czegos nie zlapala.
Dziekuje z gory za pomoc