rozpoczynam ten wątek kierowana nadzieją...
Ale od poczatku.
Moja kotka Gabrysia (prawie 4 lata) miesiąc temu przestała jeść i stała się osowiała. Lekarze nie stwierdzili nic- ot, zwykłe przeziębienie. Po tygodniu antybiotyków apetyt wrócił, ale na krótko. Morfologia, biochemia nie wykazała żadnych odchyleń od normy.
A Gabrysia cierpiała, z każdym dniem było jej mniej. Zaszywała się w kącie i tylko patrzyła...
USG wykazało umiarkowane ilosci płynu w otrzewnej, wet powiedział: "niestety nie mam dobrych wiadomości, FIP, 40 złotych". Tylko tyle. Żadnej pomocy! (jeśeli jesteście z Krakowa to serdecznie NIE POLECAM Pawła Słowińskiego z Piłsudskiego 30)
Kicia została pędem przetransportowana do Kielc, gdzie we wspaniałej lecznicy udzielono jej pomocy. Dostała kroplówkę, leki przeciwzapalne, sterydu i odciągnięto jej płyn z brzuszka...całe pół litra.
Od tamtego dnia minęły prawie dwa tygodnie, a GAbrysia ma się coraz lepiej. Ja i mój Tato, który jest prawdziwym dziadkiem dla kotki i kocha ją równie mocno jak ja, walczymy o jej zdrowie, ale pzrede wszystkim o szczesliwe dni. Walczymy, bo kotka z całych sił chce życ


Zdajemy sobie sprawę, że rokowania są złe...ale w końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz!Kiedyś kotki będą leczonę na tą wstrętną chorobę! Może to naiwne, ale po cichu mam nadzieję, że moze moja Gabrysia będzie prekursorem...Zaczynamy kurację interferonem kocim, w Stanach były przypadki zachamowania choroby po jego użyciu. Robimy tyle, ile się da. Pzrecież to członek rodziny!
Powtórzone badanie krwi jest lepsze niż to sprzed miesiąca, a płyn w brzuszku nie zbiera się od 13 dni

Piszę te słowa, żeby przekonać właścicieli chorych śmiertelnie kotków, że warto próbować. Dopóki nasze maleństwo chce żyć, nie męczy się, dopóki w oczkach ma iskierki- warto! Zwierzęta widzą jak je kochamy i dla nas również walczą!