Los chcial inaczej. Albo to raczej moja 'zasluga', bo nie potrafie przejsc obojetnie wobec kociego nieszczescia spowodowanego ludzka glupota. Otoz jakis kretyn wyrzucil ta bura kotke na smietnik z nieznanego mi powodu, moze mu sie znudzila, moze przestala jesc i sie na nia wkurzyl, moze mial dosc mizianek

Powod nie wazny, liczy sie efekt - bidulka znalazla sie na smietniku


Kotka byla strasznie zabidzona, wygladala jak cien kota, byla chudsza od Sary tuz przed odejsciem... Mowie Wam tak mi sie jej zal zrobilo, ze nie moglam postapic inaczej. Oczywiscie w domu afera - jak moglam wziac takiego kota... tak 'starego' i tak zabidzonego, z brudnym futrem, pewnie z robakami, bo z pyszczka smierdzi i z bog wie czym jeszcze... I do tego takiego 'nijakiego', plochliwego... Wiec na poczatku wymegocjowalam to, ze kicia zostaje u nas tymczasowo do czasu az jej sie polepszy, az zrobie jej przeglad u weta, wylecze co trzeba, podkarmie, podtucze, oswoje... I wtedy ewentualnie poszukamy innego domu... Sytuacja rozwinela sie z nieco inna strone i dzisiaj juz wiem, ze pomimo choroby kotka u nas zostaje

A wiecie, wzielam ja bo mnie za serce scisnelo jak ja zobaczylam, taka biedna, nie dostala nic od zycia, a wszystko co dostala bylo zle i doprowadzilo ja do takiego stanu... Pomyslalam sobie, ze przeciez moge jej pomoc, bo nie mam kota w domu. Wiec postanowilam to zrobic.
Pierwszy dzien w nowym domu kicia spedzila siedzac schowana miedzy bokiem sofy, a kaloryferem, drugi pod lozkiem, strasznie sie bala kontaktu z czlowiekiem, widac, ze ktos ja zle traktowal. Ale pieknie miauczala juz od poczatku, mruczala i ... przy buro-rudym futerku ma takie wielkie zielone oczy pelne nadziei... na lepsze zycie. Ja tez mam ta nadzieje., ze bedzie jej u nas dobrze.
Pierwsze dni minely na oswajaniu sie z nowym miejscem, z nowymi ludzmi, z nowym jedzeniem... Na poczatku kotka miala wielki apetyt, rzucala sie prawie na kazda kocia karme, taka byla wyglodzona. Niestety z czasem chec jedzenia slabla...
W Niedziele 25.03 byla odrobaczona polowa Cestalu - polowa bo ciagle jest dosc chuda - wazy 2 kg. Odrobaczylam ja dopiero w nd, po tygodniu oswajania, bo wczesniej nie moglam sie do niej zblizyc, szybciutko przede mna uciekala. No i nie chcialam jej dostarczac dodatkowych stresow. Mialam nadzieje, ze po odrobaczaniu przykry zapach z pyszczka troche zniknie... Tak zapewnialy mnie kobiety z fundacji, do ktorej miala byc oddana. Niestety jeszcze tego samego dnia kotka zatarla sobie oczko, ktore z godziny na godzine wygladalo coraz gorzej. To nas zmobilizowalo do odwiedzenia weta w pn. I wtedy dowiedzielismy sie, ze kotka ma okolo 3 lat i zapalenie jamy ustnej, z ktora trzeba zrobic porzadek, bo jest okropny kamien i prawdopodobnie kilka zabkow do usuniecia - umowilismy sie na zabieg na 4.04.br, zeby zalatwic to jeszcze przed swietami i podczas Swiat miec mozliwosc otoczenia kici troskliwa opieka. No i oczywiscie, zeby jak najszybciej zaczela jesc i odzyskala chec do zycia.
Kicia dostala antybiotyk w tabletkach - 2 razy dziennie - i kropleki do oczka za 1,34 zl


Niestety ciagle nie ma imienia

Oto ona...
