Komandos i nowicjuszka - jak pięknie i spokojnie:))))

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 11, 2007 1:22 Komandos i nowicjuszka - jak pięknie i spokojnie:))))

Dopisek: Mysle, ze ten wątek może się w przyszłości przydać kocim nowicjuszom, ktorych spotkal pech w postaci ciężkiej choroby kota. Kocia nowicjuszka przed chorobą nie umiała podać kotu tabletki, nie wiedziała, że czasem kotom trzeba wepchnąć siłowo jedzenie, jak to się robi, i jak podgrzać strzykawę, żeby siię z niej nie wylało ;) Nowicjuszka przed chorobą umiała wymieszać karmę Eucanabę z Royalsem, kupić zabawkę i smakołyki, tj. suszone rybki i paluszki, i to by było na tyle. Kot - diagnoza w tej chwili niejasna, czy kryształy w pęcherzu wzięły się z żle funkcjonujących nerek, czy odwrotnie, i czym to się skończy. Nowicjuszka w ogóle nie rozumie zbyt wiele z tych diagnoz i czym się od siebie różnia... w związku z czym relacjonuje, jak potrafi. W kółko zmieniałam temat wątku, żeby było wiadomo o co aktualnie chodzi, ale chyba zostawię jak jest teraz. Mam nadzieję, że dojdziemy do etapu, że się nauczę jak czerpać radość z życia z chorym kotem, jak mieć czas na cokolwiek innego niż koty, i jak sprawić, żeby w tym wszystkim kot był zadowolony i szczęśliwy. I ja też.

Kotek niespelna 2letni, niekastrowany. Diagnoza: odbakteryjne zapalenie pecherza moczowego, w wyniku ktorego cewka moczowa zupelnie sie zatkala piaskiem. Urea>300 (moze byc wiecej, na 300 konczy sie skala w maszynie. Prawidlowo powinno byc <84) Crea 5,42 (prawidlowo powinno byc <1,8 ) Od 2 dni nie je, nie pije. Mial silne odruchy wymiotne, co jest prawdopodobnie wfektem zatrucia krwi. Mial USG, kroplowke, bedzie mial jeszcze do wtorku, zalozyli mu cewnik i oproznili pecherz (sikal krwia i piaskiem), we wtorek diagnoza na przyszlosc. Wg weta pozytywny scenariusz jest SUK i dieta. O negatywnym scenariuszu na razie nie chce myslec, od tej kroplowki jeszcze nie siusial. Do domu wrocilismy ok. 18. Wlasciwie jest na krawedzi spiaczki. Kiedy wstawilam go przed chwila do kuwety, to sie polozyl i zasnal. Jestem zrozpaczona, co jeszcze moge dla niego zrobic? poradzcie.
Ostatnio edytowano Czw lut 22, 2007 10:55 przez szahor, łącznie edytowano 5 razy

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 1:31 To jest moj kotek po powrocie od weta

http://img130.imageshack.us/my.php?image=kot3017xs0.jpg

Umazany wlasnymi sikami i wymiocinami, jak mu oprozniali pecherz, w lapce ma wstawiony kranik, dlatego zabezpieczony. Ma ktos doswiadczenie co mozna zrobic, jakikolwiek dodatkowy domowy sposob zeby zechcial siusiac i pic albo o co moge poprosic jutro weta jak pojedziemy na kroplowke? To pilne, prosze.

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 2:36 Opowieść o Kocie

Nie idę spać, wymyśliłam, że będę mu siłowo co 4 godziny wyciskać pęcherz. Może, jak będzie pusty, zachęci to nerki do pracy? Pierwszy raz o czwartej, potem nastawię budzik na 8 rano. Kroplówka jednak coś dała, nie wymiotuje, a nawet porusza koniuszkiem ogona, kiedy go pukam w czarodziejskie miejsce u nasady ogona. Nie wiem, czy dalej chodzi zgięty w pałąk z bólu, bo w ogóle się nie rusza - tym pukaniem sprawdzam czy jeszcze jest wśród żywych. Albo kucam przy jego legowisku i patrzę, czy oddycha. Wymyśliłam też, że napiszę tymczasem o Kocie.

No więc... Wcale nie lubiłam kotów. Byłam wychowywana z psami i uważałam jak one, że to niesympatyczne zwierzęta, ktore nadają się tylko do gonienia i obszczekiwania. Latem 2005 roku trafił mi się Kot przez niebywały zbieg okoliczności. Był najmniejszy z miotu, zagłodzony, ponoć matka go odrzuciła, żeby wykarmić rodzeństwo. Przyniosła mi go dwójka dzieci, chłopiec z dziewczynką, zlitowałam się, myśląc, że podchowam i oddam w dobre ręce. Ale te dzieci mnie okłamały, powiedziały, że ma trzy miesiące. Skąd mogłam wiedzieć, że stworzonko wielkości myszki komputerowej musi być młodsze? Szczęśliwie dla kota zauważyłam, że zamiast normalnych oczu ma jakieś takie błękitne talerzyki. "Felerny kot" - pomyślałam sobie - "nie dość, że najmłodszy i najsłabszy, to jeszcze do tego ślepy. Jak ja przekonam przyszłego właściciela, że kot niewidzący sobie świetnie radzi w życiu operując samym węchem?"

Poszłam do weterynarza, żeby sprawdził, jakie jeszcze felery ma ten Kot. Dzięki temu nie umarł z głodu, bo dostałam kocie mleko, strzykawkę, oraz informację, że to świeżo urodzony dzidziuś. Chodziłam z nim w kieszeni swetra, jak z małym szczurkiem, a w drugiej miałam butelkę kociego mleka i koci smoczek. I tak urósł, i zaczął rozrabiać.

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 2:41

Umiesz wyciskać pęcherz? Wbrew pozorom to nie jest takie proste, a jeśli robi się to nieumiejętnie, to można zrobić więcej szkody niż pożytku. Łącznie z perforacją, a to już jest bardzo źle.

Ja bym tak nie kombinowała, najwyżej jutro rano, jesli kot by się nie wysikał, zawiozła do weta na wyciśnięcie.

No, chyba, że masz w tym praktykę.

Druga sprawa - kot jest zatkany i to koszmarnie. Tak szybko poszło? Bardzo ostry przebieg...

A skąd te pomysły z nerkami? Wet powiedział, że nie pracują? Bo SUK a nerki to dwie dość różne sprawy... Mocznica jest przy chorych nerkach, SUK to chory pęcherz.

Zrobiliście badania krwi?

Może zmień tytuł na bardziej adekwatny, że to chodzi o zapalenie pęcherza i o SUK.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Nie lut 11, 2007 3:34 Piwniczny

Oczywiście nikomu nie oddałam Kota,jak już się do oddawania nadawał. Sama zostałam kotem.

Nauczył mnie tego Piwniczny, biało-szara, plamiasta krówka. Wcześniej nigdy nie zauważałam Prawdziwych Kotów z piwnic i podwórek, ale chciałam, by mój Kot miał towarzystwo.

Potrzeby towarzystwa nauczył mnie mój TZ. Tak jak radził, kupiłam szelki dla małego pieska, smyczkę, którą szybko zastąpiłam dłuższym i lżejszym sznurkiem. Chodziliśmy na spacery do parku, póki nie okazało się, że dla Kota dużo bardziej interesujące jest Podwórko: ograniczone kamienicami z czterech stron, z piaskownicą i trzepakiem pośrodku, z mnóstwem bardzo interesujących piwnic. Kot - już trochę ponad 4-miesięczny - nadzwyczajnie zainteresował się dwoma okienkami piwnicznymi. Jednym, prowadzącym do mojej własnej, i drugim, w kamienicy obok. Siadał przed okienkiem, piszczał, przeciągał się, aż po wielu dniach okazało się, że tam w środku ukrywa się kocur piwniczny. Któregoś dnia po prostu zareagował na piszczenie i pojawił się po drugiej stronie okienka: kościsty i nieufny, ale zainteresowany Ktoś.

Kot bardzo pragnął mieć takiego Wielkiego, Męskiego Przyjaciela. Rozpłaszczał się na ziemi, czołgał do okienka, na wszelkie sposoby demonstrował zainteresowanie. Olbrzymka z drugiej strony smyczy też coś z tego pragnienia nabyła, bo rozpoczęła akcję przekupywania. Kupiła miskę i zapas puszek z kocim jedzeniem, a nawet zaangażowała do dokarmiania sąsiadów. Kiedy musiała wyjechać w sprawwach służbowych z miasta, zostawiała sąsiadowi puszki z instrukcją obsługi. Bardzo się to przydało w zimie, która tego roku była wyjątkowo ostra. Dokarmianie uratowało życie nie tylko Piwnicznego, ale też Kota - dzięki przyjażni, jaka się między nimi dwoma rozwinęła.

Ratowanie życia Kota wynikło z tego, że Kot nie wrócił, kiedy powinien. Była bardzo ostra zima, on młody i głupi, uważał, że całe Podwórko jest jego własnością. Olbrzymka wypuszczała go czasem bez smyczy, bo wiedziała, że zawsze pójdzie do Piwnicznego, a Piwniczny zawsze przyjdzie na odgłos pukania łyżki w miskę. Oba koty tarzały się po lodzie i śniegu, chodziły bok w bok oplatając się ogonami, a kiedy z Olbrzymką zaczynały patrol po Podwórku, to obok maszerującego w czerwonych szelkach Kota zawsze biegł Piwniczny. Noga w nogę i ogon w ogon.

Olbrzymka często po rytualnym Patrolu, polegającym na obejściu Podwórka i wszystkich jego piwnic, puszczała Kota wolno i wracała do domu. Po godzinie czy dwóch zawsze sam wracał, bo jego futerko było rzadsze niż Piwnicznego i marzł, mimo usprawnień wykonanych przwez Olbrzymkę w jej piwnicy. Budka wyłożona ciepłym korkiem była znakomitym schronieniem dla Piwnicznego, który uwielbiał się tarzać po lodzie z zamarzniętych kałuż, ale Kot uważał to za dziwactwo.

Jednak któregoś razu nie wrócił na czas. Pechowo, zdarzyło się to przed jednodniowym wyjazdem Olbrzymki. Po dyskusji z TZ (jechać czy szukać Kota?) zapadła decyzja, jechać. Budka z korka ciepła, przed budką miska z chrupkami i druga z mokrym jedzeniem, które zresztą zamarzało na kamień po paru minutach, ale Piwniczny i tak jakoś zjadał, doszliśmy do wniosku, że Kot się schował specjalnie, bo zapragnął przygody. I nic złego mu się nie dzieje.

Pociąg był o 3 w nocy. Olbrzymka spędziła kilka godzin na podwórku wołając Kota, ale nie odpowiadał. W patrolach towarzyszył jej, wołający po swojemu, Piwniczny. Na zewnątrz było -12 stopni Celcjusza. Oboje chodzili naokoło - i nic.

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 3:42

Ojej, jaki z niego bidulek (widać na zdjęciu) :cry:

W zupełności zgadzam się z Janą.
Dodam tylko, że moja wetka (polecana na forum) też mówiła, że wyciskać pęcherz trzeba delikatnie, bo można wyrządzić kotu wielką krzywdę (wspomniała właśnie o perforacji).
I to wcale nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Wetka próbowała w gabinecie Guciowi wycisnąć mocz do badania i ani kropelka nie poleciała (a pęcherz był pełen). Po prostu, jak kot jest uparty to i tak się nie wysika ;-) Wetka nie chciała mocniej naciskać, bo stwierdziła, że łatwo można uszkodzić.
Ja na Twoim miejscu sama bym nie ryzykowała.

Szahor, skąd jesteś? Może ktoś z Twojej miejscowości poleci Ci dobrego weta (jeśli takowego nie masz)? Albo zajrzyj na wątek wetów polecanych...

Życzę powodzenia w leczeniu i kciuki zaciskam za Koteczka! :ok:

Kate23

 
Posty: 837
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie lut 11, 2007 4:02 Jana, dziekuje

Umiesz wyciskać pęcherz? Wbrew pozorom to nie jest takie proste, a jeśli robi się to nieumiejętnie, to można zrobić więcej szkody niż pożytku. Łącznie z perforacją, a to już jest bardzo źle.

Ja bym tak nie kombinowała, najwyżej jutro rano, jesli kot by się nie wysikał, zawiozła do weta na wyciśnięcie.


Nie wiem czy umiem, ale czekaja mnie rozne nowe umiejetnosci. Wet powiedzial ze jutro mnie nauczy jak sie robi zastrzyki, bo będe mu musiała podawać. Poszło więcej niż ostro, dwa dni temu to był normalny, zdrowy kotek. Badania krwi były podstawowe, bo był w takim stanie, że chodziło o ratowanie życia. Pierwszego dnia wymiotował 2 razy i to wystarczyło żeby pójść do weta. Nie mam specjalnie doświadczenia więc uwierzyłam że chodzi o robale i dałam sie przekonać do kuracji dla moich 2 kotów, zapłaciłam w sumie 200 plz za odrobaczanie i odpchlanie ale po powrocie do domu coś mnie tknęło i pojechałam z Kotem na pogotowie weterynaryjne. Nie chce nawet mówić co myśle, on miał pecherz powiekszony tak strasznie, że ten pierwszy wet powinien rozpoznac przez same badanie manualne (twarde jak guz). Nie powiem co o nim myślę, ale nigdy więcej tam nie pojde. Na pogotowiu zrobili na miejscu USG, badania krwi, wszystko, a ten pierwszy wet nawet nie wspomniał ze powinnam zrobic jakies badania. Gdybym poczekała 1 dobe, to by nie przeżył. Teraz ma niewielką szanse, ale ma. Pokazali mi jak sie wyciska, zreszta asystowalam przy cewnikowaniu na wszelki wypadek. Mowia, ze on prawdopodobnie jest slabszy genetycznie, bo byl najslabszy z miotu, i dlatego tak ostro, ale powiedzieli tez, ze nawet u zdrowych kotow zapalenie pecherza bywa bezobjawoiwe az do kryzysu. A wtedy sie rozwija nardzoi szybko, w ciagu godzin. Nie wiem czy dobrze mysle z tym wyciskaniem ale on ma w tej chwili tak male szanse ze mu niewiele zaszkodzi. Ale moze masz racje, sprobuje teraz z kuweta, rano na pogotowie wyciskac, a po poludniu kroplowka. Poplakalam sie na tym pogotowiu i tak mam do teraz nie wiem co robic.

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 4:44

Dodam tylko, że moja wetka (polecana na forum) też mówiła, że wyciskać pęcherz trzeba delikatnie, bo można wyrządzić kotu wielką krzywdę (wspomniała właśnie o perforacji).


Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wdzieczna za te uwagi - wystawilam kota do kuwetki i pocisnelam mu pecherz, ale ze wzgledu na Wasze ostrzezenia bardzo delikatnie. A planowalam na ostro, tak, jak widzialam. Puscil pare kropelek i uznalam to za sukces. Musialam go trzymac zeby nie padl, ale juz mi nic nie przeszkadza. Ani zapach moczu, ani wymiocin kocich, ani nic. Rano do weta na wyciskanie. Bardzo dziekuje za wasze uwagi, to moj pierwszy kot i pierwsza powazna choroba. Nawet nie przypuszczacie jak wdzieczna jestem, a moze tak? W sumie, nie pierwszy kociarz nowicjusz sie zglosil. Czytalam to forum juz od dluzszego czasu i dopiero teraz w desperacji odwazylam sie napisac cokolwiek. Nawiasem mowiac, ktos pisal o suszeniu kota suszarka, ze koty lubia. Wiec to sie okazalo prawda. Byl taki watek o kocie, ktory nie wladal tylnymi nogami, przeczytalam go od deski do deski, i tam bylo o kapaniu zwierzaka i suszeniu. Dzisiaj sprawdzilam w prsktyce, rzeczywiscie dziala. Zwierzak zadowolony:)

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 10:45

szahor - jesli nerki sa w zlym stanie od zapalenia pecherza - to trzeba to zapalenie jak najszybciej wyleczyc
zeby wyleczyc stan zapalny - to trzeba poznac wroga - czyli bakterie - czyli zrobic posiew z moczu wraz z antybiogramem - ale to jesli nie sprawdzi sie Wam antybiotyk teraz podany - bo podejrzewam, ze od razu tez cos dostal

jesli uda Wam sie zwalczyc zapalenie pecherza - powinno byc dobrze - to raczej stan ostry - nie przewlekly

oprocz robienia zastrzykow - moze uda Wam sie nauczyc robic kroplowki w domu ?
trzymamy mocno kciuki :ok: :ok: :ok:
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lut 11, 2007 10:57

Ja powiem na poczatku ze mam duzy dylemat odpisujac na takie posty... Moje zdanie jest bowiem takie ze zwierzak w stanie zagrazajacym zyciu i wymagajacy intensywnej terapii powinien byc zatrzymany w szpitalu i leczony stacjonarnie... a nie wydawany do domu zwlaszcza niedoswiadczonym jeszcze opiekunom (ktorzy naprawde nie musza umiec wyciskac pecherza :roll: )

Kot ma prawdopodobnie potezna infekcje i/lub niedroznosc drog moczowych, co zaskutkowalo ostra niewydolnoscia nerek. Juz kiedys pisalam- to dobra i zla wiadomosc. Dobra, bo kota mozna z tego wyprowadzic nawet nieraz nerki nie zostaja uszkodzone i kot wraca calkowicie do zdrowia. Zla jest taka walsnie ze taki stan, zwlaszcza gdy jest niemoznosc oddania moczu (jak opiekun ma odroznic bezmocz od zatrzymywania moczy? czujesz stopien wypelnienia pecherza?) zagraza bezposrednio zyciu i niedostatecznie lub zle leczony w krotkim czasie konczy sie smiercia. Ostra niewydolnosc nerek to w istocie wyscig z czasem.

Nie wiem czy mozna cos sensownego radzic, najwazniejesza jest dobra opieka lekarska, bo to od niej zalezy najwiecej. Ty ze swojej strony mozesz jesli masz juz kota w domu - nawadniac go (ale b.ostroznie, znowu wraca to ze kot powinien byc na obserwacji...podawanie plynow i lekow moczopednych przy niedroznosci moze byc tragiczne w skutkach, nie wolno tego robic). Warto podawac cos na mdlosci i oslonowego na zoladek, uzupelniac witaminy, zwlaszcza z grupy B, aminokwasy, ew.elekrtolity, zwlaszcza bacznie obserowac potas i magnez.

To jednak dzialania pomocnicze, bardzo wazne, ale one kota nie uratuja. Trzeba zrobic posiew moczu pobranego z pecherza, leczyc kota wg antybiogramu zapewniajac droznosc drog wyprowadzajacych mocz.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Nie lut 11, 2007 13:29

Jak się dzisiaj biedaczysko czuje?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Nie lut 11, 2007 14:37 Najdziwniejszy sposob wyciskania siuskow z kota :)

Chcialam podziekowac wszystkim za ostrzezenie przed samodzielnym wyciskaniem moczu z kota, dzieki Wam skonczylo sie ze mu tylko pomasowalam i wypuscil ze trzy kropelki z siebie. A moze mi sie wydawalo ze wypuscil, trudno powiedziec. Naprawde to niesamowite ze mozna o tak poznej porze napisac pytanie i dostac dobra porade!


Za to dzisiaj doszlo do najdziwniejszego wyciskania kota, a to zupelnie przez przypadek. Wczoraj mylam kota i suszylam suszarka po zabiegach weterynaryjnych i zauwazylam ze mu sie spodobalo, bo mimo zamknietych oczu i bezwladu zdobyl sie na pokiwanie koncem ogona. Siedzialam przy nim do 5 rano i w koncu zasnelam. Budze sie, patrze, a kota nie ma. Znalazlam go w kuchni, lezal na brzuszku i spal obok miski z woda, a pod spodem mial mokro. Nie wiedzialam co sie stalo, myslalam ze moze wczolgal sie niechcaco do miski z woda, wzielam go, znowu wysuszylam suszarka i polozylam do kosza. Do tej pory tam lezal, a mniej wiecej godzine temu sie obudzil, na bardzo chwiejnych lapach, kladac sie po drodze i przysypiajac, pomaszerowal do kuchni. Ja za nim, on do miski z woda. Lezal tak z zamknietymi oczami i dziobem nad woda z pol godziny, w koncu sie raptem obudzil i zaczal pic. To juz 3 dzien bez jedzenia i picia wiec sie bardzo ucieszylam, ale 5 minut po napiciu sie zwrocil cala wode i znowu lezal w kaluzy.

Ponowne suszenie polegalo na tym, ze polozylam go sobie na kolanach brzuchem do gory, najpierw wytarlam lignina, a potem wlaczylam suszarke. I po jakims czasie suszenia mu brzucha zobaczylam jak wyciekaja z niego siuski! Malutko i systemem kropelkowym ale w ogole wyciekaja! A przed chwila powtorzylismy to suszenie i znowu siknal :D Wyglada ze to znakomity sposob na kota z chorym pecherzem. A wszystko dzieki temu, ze kiedys przeczytalam na forum watek o kocie syjamie z niedowladem tylnych nog, ktorego wlascicielka suszyla suszarka i napisala, ze kot to lubi. Zapamietalam to lubienie i sama w potrzebie chwycilam za suszarke. Bez tego watku bym jej nie uzyla, bo bym myslala, ze kot sie jej wystraszy tak samo jak odkurzacza. A teraz balam sie ze z mokra sierscia sie dodatkowo przeziebi i postanowilam go dokladnie wysuszyc. I sie okazalo, ze suszarka jest dobra nie tylko przy niedowladzie, ale chorym pecherzu tez! Ciesze sie BARDZO bo skoro sa siuski, to nerki pracuja. Wygladamy oboje jak upiory, ale zaczynam miec nadzieje. Moze komus sie przyda ta informacja o podgrzewaniu chorego pecherza suszarka, to pisze.

Przeczytalam wszystko co napisaliscie, bardzo pozyteczne, dzisiaj poprosze zeby mu przed kroplowka zrobili posiew. Nie wiem czy cos z tego bedzie, bo dostaje antybiotyk, ale nie zawadzi. Jestem z Wroclawia, na 100% zmieniam weterynarza na stale, bede chodzic do lecznicy Doran na Legnickiej. Troche daleko, ale nawet na odpchlenie bede tam chodzic. Na uwagi odpowiem po powrocie z kroplowki, bo teraz siedze przy kocie. Po chwilowej aktywnosci dalej zapadl w spiaczke, ale boje sie go spuscic z oka, zeby nie lazil z igla w lapie.

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

Post » Nie lut 11, 2007 15:04

W łapie ma wenflon, tam nie ma igły :) Wenflon powinien być zabezpieczony bandażem, żeby kot sobie go nie wyciągnął.

Koniecznie zróbcie badanie krwi z profilem nerkowym. I dokładne badanie sików też, oprócz posiewu oczywiście.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Nie lut 11, 2007 17:50 Re: Najdziwniejszy sposob wyciskania siuskow z kota :)

szahor pisze:Moze komus sie przyda ta informacja o podgrzewaniu chorego pecherza suszarka, to pisze.


Ja też podgrzewałam pęcherz mojemu Śpiochowi, gdy się zatykał.
Tylko że robiłam to płaską buteleczką napełnioną gorącą wodą (i oczywiście owiniętą grubą tkaniną).
Podczas ogrzewania i w przerwach masowałam mu całą cewkę moczową - to też bardzo pomaga.
Gdy pojawiała się kropelka moczu, naciskałam na pęcherz i wtedy udawało sie uzyskać więcej.

Śpioch dostawał jeszcze Nospę (czy Twój kotek dostaje coś rozkurczowo?) i środki homeopatyczne: Sabal serrulatum (zwany homeopatycznym cewnikiem) i Cantharis.
Polecam ten sposób opróżnienie pęcherza. Oczywiście jest to działanie doraźne, oprócz tego kotek musi byc normalnie leczony.

Mnie ten sposób długo udawalo się wysikiwać Śpiocha, który zatykał się tragicznie i, jak się później okazało, nie miał szans na wyzdrowienie, ponieważ wet, który pierwszy raz go cewnikował, nie umiejąc normalnie wprowadzić cewnika, rozciął mu, i to prawie na całej długości, cewkę moczową, ...
Dodatkowo założył mu wielki cewnik, jak dla dużego psa, który pocharatał mu pęcherz. Śpioch po tej operacji miał ciągły stan zapalny, kryształy w pęcherzu, które nie mogły odejść, bo w cewce porobiły się okropne zrosty...

Dziś ma wyszytą cewkę i ciągle nawracające problemy z pęcherzem, krwiomocz. W tej chwili na te problemy pomaga mu wywar ze znamion kukurydzy. Możesz też spróbować u swojego kotka; u dzieci ma on też zastosowanie przy niewydolności nerek.
Ale dopiero gdy zacznie normalnie sikać, bo wywar ten ułatwia i przyspiesza wydalanie kryształów, więc teraz raczej byłby ryzykowny.

Najważniejsze to nie dopuścić do kolejnych zatkań i wyleczyć pęcherz. Potem trzeba będzie sprawdzić, jaki to miało wpływ na nerki.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Nie lut 11, 2007 23:50 Re: Najdziwniejszy sposob wyciskania siuskow z kota :)

jola.goc pisze:
Ja też podgrzewałam pęcherz mojemu Śpiochowi, gdy się zatykał.
Tylko że robiłam to płaską buteleczką napełnioną gorącą wodą (i oczywiście owiniętą grubą tkaniną). Podczas ogrzewania i w przerwach masowałam mu całą cewkę moczową - to też bardzo pomaga.
Gdy pojawiała się kropelka moczu, naciskałam na pęcherz i wtedy udawało sie uzyskać więcej.
...
Najważniejsze to nie dopuścić do kolejnych zatkań i wyleczyć pęcherz. Potem trzeba będzie sprawdzić, jaki to miało wpływ na nerki.

---



Wrocilismy z kroplowek, w sumie bylo 6 godz. bo zlatywaly z szybkoscia o polowe mniejsza niz dla kota w lepszej formie. Na poczatku dali mu szybciej, ale zaczal wymiotowac. Nie zrobilismy badan, bo wet powiedzial ze nie ma sensu meczyc codziennie kota, bo wyniki sie tak szybko nie zmieniaja. Nie ma mowy o samodzielnym dawaniu kroplowek czy zastrzykow, bo wet musi go codziennie widziec. To pogotowie jest bardzo dobre na takie sytuacje, bo jest calodobowe i nie przeszkadza im siedzenie w nocy. Powiedzieli ze pecherz to relatywnie nie problem, przeplukuja go, dali mu srodki rozkurczowe i teraz samo z niego wycieka, leje pod siebie. Polozylam go na pieluche dla niemowlakow i tam wsiaka. Problem jest z mocznikiem i kreatynina. Skala maszyny sie konczy na 300 jednostkach, prawoidlowo powinno byc mniej niz 84, a kreatyniny powinno byc mniej niz 1,8 a ma 5,42. Najblizsze 3 dni zdecyduja. Nie mam sily teraz pisac wiecej, ale czytam wszystko. Bede go grzać tak jak Śpiocha. Teraz lezy na pieluszce, oddycha, przykryty kocykiem, a kosz kolo kaloryfera. Wierze ze sie uda i dlatego pytam na zapas o ta liste weterynarzy, bo jak sie poczuje lepiej to mu bede sama robic kroplowki i by sie przydalo miec jakis zapas adresow rzeczywiscie dobrych wetow. Lecznica Doran jest slawna, poza tym polecały mi ja dziewczyny, ktore prowadza takie male schronisko dla bezdomnych kotkow, stamtad wzielam kotke. Ale mysle, ze jesli bede musiala odwiedzac weta codziennie, to dlugie trasy beda go w tym stanie strasznie dreczyc. Tylko nikogo innego nikt mi nie polecal i boje sie szukac metoda prob i bledow.

Robie sobie notatki z tego co piszecie, to nadzwyczajna pomoc. A jesli ktos chce, to zdjecia z dzisiejszej akcji szpitalnej:

http://img240.imageshack.us/my.php?image=kot3021nd9.jpg

http://img131.imageshack.us/my.php?image=kot3024fk5.jpg

Trzymajcie kciuki...

szahor

 
Posty: 100
Od: Nie lut 11, 2007 1:06

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 474 gości