Wybaczcie mi wszyscy, że dopiero teraz piszę, ale miałam trochę problemów...
Wracając do tematu, wszystko zakończyło się pozytywnie.
Zulek po jakimś czasie zaczął się normalnie załatwiać i już bez interwencji lekarza. Musiało się wszystko unormować po zabiegu.
Ma też problem z sierścią, ona nie jest bardzo długa, ale trochę dłuższa od zwykłej (to mieszanka europejczyka z maine coonem), no i bardzo często się wylizuje, po czym raz na jakiś czas wymiotuje potężnym kłębem włosów. Je karmę Royal'a dla kotów, które mają ten problem.
Niestety mam z nim co chwilę jakieś przeboje, bo ostatnio np. starł się z innym kocurkiem i mocno to odchorował... Ale Mamusia czuwa nad nim, jak tylko może...
Dziękuję wszystkim za dobre rady i pomoc.
Jeżeli chodzi o klinike, o której wyżej mowa, to często słyszałam różne opinie i dużo tych nieciekawych na jej temat. I mam trochę mętlik w głowie..., gdyż pomimo tych wszystkich opinii, uratowali oni małego dzikuska - psiaka, jednego z 12, które znaleźliśmy w lesie. Po wielu sugestiach różnych osób, psiak był jednak tam leczony i uratowali go z ciężkiej choroby, jaką jest parwowiroza. Za leczenie też bardzo mało od nas wzięli, gdyż leczyliśmy tam wszystkie dzikuski, które zabraliśmy prosto z lasu. Dlateggo sama nie wiem, cóż na ten temat myśleć...
Jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozdrawiam Wszystkich...