noc minela spokojnia poza tym ze zamiast mydla uzywam domestosa i chyba juz mam dosyc i moje rece tez.
wstawalam 2 razy sprawdzicz czy zyje.
kotek nawet nie zmienial pozycji.spi jak kamien.podnosze go a on przelewa sie jak szmatka.musze go puknac w nos dopiero i sie budzi.siada wlacza traktor i bach na drugi bok, klebek i brzuch do macania wystawia.
ma juz dosyc wody, nie umie chyba jednak sam jesc bo szuka cyca:(
szkoda bo to juz duzy koteczek jak na cyca..
po drodze do pipsi zakupie wiec convalescenca, noi bedzie wymagal wizyty u weta na kroplowke.nie wmusze w niego tyle plynu ile potrzebuje zeby dobrze sie poczuc.
pchel mial ilosc ogromna i tu pipsi musisz sie nastawic ze wysypie sie z niego mnostwo czarnych kropek-to martwe jaja, odchody i martwe pchly..futro ma niesamowicie geste a spi tk jakby mial bardzo ciezkich kilka dni poprzedzajacych.
mruczy bo mu cieplo, bo cos go dotyka i mysli ze mama...nie ma przeciez ani wechu ani wzroku:(ugniata recznik..
polecam zmontowanie mu kartonu-dosc wysokiego-on nie rusza sie z miejsca.narazie nie wymaga wyjmowania a jedynie przykrywania i miziania.
po kontakcie z nim polecam mycie rak domestosem....a potem mydlem bo smierdzi i kremowanie bo szczypie:(ze wzgledu na Twoja rezydentke.
jezeli masz transporter to polecam transporter..zreszta pogadamy na miejscu.
mam nadzieje ze z malucha wyrosnie piekne kudlate zwierzatko...a jak spotkam babe w granatowym yarisie i czerwonym plaszczu na WF....
