Kopiuje z dogomanii
Dziś w nocy, ostatni spacer po 23 i nasze zwykłe miejsce. Tylko, że tym razem, coś zamiauczało. Weszłam w pobliskie krzaczki a tu 3 małe, puchate kocięta, wrzeszczące. Teren za płaski, bez schowka, bez daszku, nie miały tam gniazda na 100%. Zresztą, chodzimy tam często, również za dużo ludzi i psy w pobliskich ogródkach. Więc środek nocy a ja stoję z trójką kociąt w rękach i myślę, co zrobić i co ja w ogóle wiem o kociętach. Odważne, oswojone kocięta.
No, biorę, decyzję przypieczętował przymrozek, nawet, gdyby mama była w pobliżu I kiedy już odchodziłyśmy z moją tropiącą sunią, usłyszałyśmy jeszcze coś. Nie mogłam nawet dojrzeć, nie mogłabym tam wleźć, ale mądra moja psinka wczołgała się i przyniosła mi kociątko w zębach.
No, co miałam zrobić jak suka okazała dobre serce?
Wróciłam do domu z kociętami. Wyszperałam numer do Irmy po naprawdę podstawowe porady /czy nie zdechną z głodu do rana, bo nawet mleka nie miałam w domu? i co z nimi zrobić, bo rano muszę do pracy? i jak je przed psem zabezpieczyć? co im dać do jedzenia?...
Zaraz obrobię fotki. Nie mam pojęcia, ile mają tygodni. Oczy otwarte, ale jeść samodzielnie muszę ich uczyć, liżą moje palce, nie wiedzą, jak jeść, ale jakoś jedzą. Chyba są 2 dziewczynki i 2 chłopców. Na ile dobrze rozpoznaję kocie pipki Pomóżcie, bo nie dam rady sama.
Tu link z fotkami malcow
http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?t=36794
A kontakt w razie czego na moj mail tygrysiczka88@o2.pl