Dzięki Florida, że założyłaś watek

; sama mam w tej chwili bardzo skomplikowaną sytuację rodzinną - nie mam ani czasu ani sił...
Tequilla własnie płacze na górze...
Kicia przez pierwsze tygodnie (nie pamietam już jak długo to trwało) siedziała w zamkniętym pokoju za fotelem; na moje wizyty reagowała warczeniem, nie pozwalała na żaden kontakt. W końcu udało mi się ją oswoić i jest teraz niesamowicie miziastą i mruczącą kicią, nie chce mnie wypuszczać z pokoju jak od niej wychodzę, strasznie płacze za mną.. ale....
próby dogadania z resztą zwierzyny - porażka

. Tequilla nie broni się, tylko atakuje.. a najbardziej Malwinke, najspokojniejszą na świecie kicie. Malwina i tak już zyje w strasznym stresie (terroryzowana przez Jaszczembia) i nawet do kuwety musze ją zanosić na rękach.
Tequila raz mnie bardzo wsytraszyła - napadła na Malwinę, chciałam ją uspokoić kiciałam gadałam, ale kiedy zrobiłam w jej kierunku mały krok zaatakowała mnie; skamieniałam...ja się jej boję...
Zupełnie inaczej jest kiedy wchodze do jej pokoju - to usobienie kociej miłości, udeptuje barankuje i nie odstępuje mnie na krok.
Jest bardzo u mnie nieszczęśliwa
Kicia ma guza na jednym sutku - nie byłam z nią u weterynarza, nie wiem co to jest...nie wiem kiedy uda mi sie z nia pojechac do weta.
Sytuacja sie komplikuje jeszcze o tyle, ze muszę się teraz zająć mamą (mama jest po wylewie i bardzo ciężkich przejściach) - zabieram mamę i jej psa do siebie. Nie wiem co zrobić z Tequilą....nie oddam jej do schroniska; staruszka ma 15 lat i potrzeba jej miłości i spokoju na stare lata...
Nie wiem co robić!!
Tequila szuka domu bez innych kotów, szuka kogoś kto bedzie ją kochał, miział, trzymał na kolanach.
Ona tak płacze w tym pokoju...