Trafił do mnie z interwencji telefonicznej.
Historia jaką usłyszałam w słuchawce mówiła o podrzuconym kociaku na posesję na obrzeżach miasta. Państwo nie mogli kota zatrzymac ani nigdzie przechować. Poprosiłam aby na 3 dni zawieźli do hotelu a po 3-ch dniach odebrałam kociaka i ulokowałam w domu tymczasowym u Andy.
Kocurek jest przecudny: burasek mocno podbity rudym, mięciutkie, puchate futerko, oczka w jasniejszej oprawie... Mozna go zjesc z zachwytu...
Niestety, ma uszkodzony staw biodrowy, lekko utyka i, co najwazniejsze, popuszcza stolec. Właściwie popuszczał bo teraz, po 5-ciu dniach kuracji witaminowo-nivalinowej jest juz dobrze.
Na zdjęciu rtg uraz wygląda tak jak gdyby kota przytrzaśnięto drzwiami i uszkodzono miednicę.
Od dzisiaj jest u mnie: Anda , zaniepokojona jego brakiem apetytu i wymiotami trwającymi dwa dni zasugerowała aby jednak ktoś przy nim był i obserwował kota. Tak wiec Bambino przyjechał i teraz spi w nosem wtulonym w tyłek rudego Kicka ( tego bez łapki)
Na szczęscie u mnie juz niewymiotuje, nawet zjadł sporo zakazanej kociej karmy

Wybierzemy nivalin do końca a potem... szukamy mu domu najlepszego na świecie. Czyli forumowego.
Bambino jest mruczkiem stulecia. mruczy na sam widok czlowieka a wzięty na ręce przytula pysio do rąk. Moja wetka, zdeklarowana psiara, patrzyła na niego maślanymi oczami a na zakończenie pierwszej wizyty Bambinka , przytuliła go i i, po cichu zeby nikt nie słyszał, wyszeptała : " lubie koty! Lubie koty!!!"
Oto fotki. Proszę się szybko zakochiwac i zaklepywac kociaka.






Korzystamy z kuwetki, a jakże:

Piłeczką też sie interesujemy:)
