Zaczęło się gdzieś godzinę temu - zadzwonił do mnie mój TZ... i zadał dość retoryczne pytanie, czy chcę czwartego kota

Był jeszcze w pracy. Do warsztatu przybłąkał się mały kot... A raczej nie przybłąkał, a przyjechał. Między osłoną silnika a silnikiem w mercedesie klasy S. Nie ma to, jak się wozić po pańsku.
Kociak zostać tam nie mógł, zresztą jak zostawić małego kociaka, który połykał wszystko, co mu się podetkało pod pyszczek, i od razu pchał się pod ręce... Nikt go nie chciał wziąć ...

Zagłodzony, połykający jedzenie w całości. Jak dla mnie ma ok 3-4 miesiące. Przytulaste ADHD w czystej formie - ocierał się o wszystko, co mu pod ręce podchodziło. On by człowieka załasił na śmierć. Jak go Marek wiózł luzem w aucie (skoro przyjechał między osłoną a silnikiem Mercedesa, to droga w roli pasażera to był pikuś ), to ruch ręką w celu zmiany biegów wywoływał natychmiastowe mizianie się o nią, a najlepiej pakowanie się od razu na kolana.
Choć na oko kociak zdrowy - oczy i nos czyste. Nie wiem jak uszy. Brzuszek w normie, mam nadzieje, że nie jest mocno zarobaczony.
Kupa raczek spoko. Zjadł i załatwił się podczas 5 minutowej bytności w łazience. Kuwetkowy!!!!
Brudny tak, że po wygłaskaniu go miałam czarne ręce.
Bardzo proszę - jeśli ktoś może dać tymczas... U mnie w łazience nie może zostać długo...
Jak Marek do mnie zadzownił i powiedział, że kot, że głodny, że mały, że do ludzi... to powiedziałam: bierz, już moja w tym głowa, żeby szybko tymczas znaleźć... Wolałabym dotrzymać słowa, ale w tym potrzebuję Waszej pomocy. Inaczej może mnie udusić, a jestem do siebie w stanie żywym cokolwiek przywiązana

Hipek oczywiście dostaje szajby, wszystkie koty w sumie w lekkim amoku. Nawet Noska wyczuła, że tam za drzwiami dzieje się coś nietypowego...
Heeeeeeelp.......