W sąsiedztwie, na opuszczonej od dwóch lat działce znalazłam 4 maleństwa, około 2-miesieczne. Oczywiscie , na mój widok - skryły się natychmiast pod tarasem. Na jedzenie rzuciły się łapczywie, ale dopiero wtedy, gdy odeszłam i nie widziały mnie.
Byłam tam około 5 godzin. Nie widziałam kocicy. Kociaki cały czas były same.
Mieszkaniec sąsiedniej działki wykrzyczał mi, że te koty to szkodniki, polują na ptaki, depczą grzadki i jak ich nie zabiorę - to on je powystrzela.
Maleństwa są za małe, aby polowac na ptaki. Być może ich matka polowała....

Jest bardzo wrogo do nich nastawiony i boje się, że może ich potruć.
Działki są nieczynne zimą. Nikt tam nie dojeżdża, bo droga przez las nie jest odśnieżana.
Te kociaki umrą z głodu i chłodu.
Zostawiłam im jedzenie na 2-3 dni. Chcę jechać w środę lub w czwartek - aby je złapać. Mam klatke-łapkę, ale potrzebuje pomocy. One przemieszczają się pomiędzy opuszczoną działką, gdzie żyją a sąsiednią - zamieszkałą, ale dojście do obu tych działek jest z dwóch różnych dróżek.
Trzeba będzie przeganiać je z jednej działki na drugą. Wtedy jest szansa, że znajdą w klatce jedzenie.
Czy ktoś może ze mną pojechać w środę lub w czwartek w środku dnia ?
Mam samochód, klatkę-łapkę i transportery. Potrzeba mi tylko drugiej pary rąk.
Proszę.....