Tego co zobaczyłam dzisiaj przy sprzataniu nie da sie opowiedziec ludzkimi słowami.
Jutro pojadę z aparatem, porobie zdjęcia i moze filmik nakręcę.
Koty są dość chude, niektóre bardzo chude... zamiast normalnej kuwety ze żwirkiem koty mają kilkadziesiat plastikowych misek i miseczek.
Siuski w tychże miseczkach oraz obok. Kupy tak samo z tym ,z e w 75% obok...
Smórd wali z tego pod niebiosa TAKI, ze trudno nie zemdlec albo nie zwrócić.
Kupy były również w wannie i na porozrzucanych torebkach foliowych.
Kobieta, o której pisałam wczoraj, od piątku chodziła z zawałem ( stąd te nienakarmione koty i nie posprzatane mieszkanie od 2 dni) a wczoraj, zapewne po naszej akcji

, pogorszyło sie jej i wylądowąła w szpitalu. Sąsiedzi, którzy poszli do szpitala, wzieli klucz aby nakarmic koty i wyprowadzic psa nie byli w stanie przebywac w mieszkaniu dłużej niz kilka sekund. Zadzwonili do wydz. ochr. środowiska po pomoc a WOŚ do mnie.
Pojechałam, nakarmiłam koty ( w pokoju pod stertą smieci znalazłam puszki whiskasa i kitekata oraz torby z suchym) i wziełam sie za sprzątanie.
Na pniu poszły mi 2 zgrzewki reczników papierowych i 2 opakowania chusteczek nawilżanych.
Wyrzuciłam tylko 1/100 smieci a i tak poszło na to 8 dużych reklamówek...
Gdy drugi raz nakładałam kotom do misek zauwazyłam , ze jedno malenstwo siedzi smętnie z boku i nie podchodzi wcale do jedzenia. Wziełam na ręce a to...szkielecik...
Bury, 4 -miesieczny kocurek, wychudzony i wyniszczony tak, ze serce sie ściska. Bałam sie wziąc mocniej do reki, zeby nie połamac mu żeber...
Zabrałam ze sobą i pokazałam wetce.
Jest zdrowy ale ma anemię i jest wyniszczony z głodu.
Zakwaterowałam go w piwnicy, w klatce... Zaraz zaniose mu gerberka...
Jutro znowu jade sprzatać. Tym razem kupie 3-4 duze kuwety i 4 worki żwirku.
A teraz najlepsze...
W czwartym, zamkniętym pokoju, do kótrego weszłam wiedziona ciekawoscią zobaczyłam półmetrowa warstwę porozrzucanych smieci i ubrań na podłodze a na tym, na gęsto, ptasie odchody...
W tym pokoju pani zrobiła ptaszarnię i trzymała...5 gołębi...
Okno zamknięte.
Ptaki mialy tylko troche wody...
Zaduch nie do opisania...
Otworzyłam połówke okna z nadzieją, ze gołębie pofruną.
Gdy zajrzałam tam przed wyjsciem do domu- siedziały na parapecie i chyba nie wiedziały co z tym fantem zrobić.
Jutro zaniose im troche ziarna bo padną z głodu...
Wyłapać siatką i wypuścić ich nie mozemy bo baba oskarży nas o kradzież gołębi
Wróciłam do domu załamana, śmierdząca jak latryna i z kotem w torbie.
Lubelski animals obiecał 50zł na karmę, włascicielka kotów- też 50, WOŚ tez coś tam deklarował...
Ale ona dziennie zjadają za 20-25zł... a jeszcze żwirek...
JUtro idę sprzatac z Monika a zaraz potem , takie w oparach gooownianego smrodku idziemy na Policje złozyc doniesieie o przestępstwie.
Tam są takie cudne trikolorki, szylkretki, rudzielce...
Znalazłyby domki raz dwa...
Prosze o kciuki i wsparcie duchowe bo sytuacja mnie troche przerasta..