No dobrze...,więc: Moja babcia dokarmia podwórkowe koty, nie dawno zjawił się nie wiadomo skąd czarny kotek (prawdopodobnie kocur, ale nie wiem na 100%). Jedno oko, chyba zdrowe ma zawsze lekko przymrużone, a drugie takie dużo otwarte, z stale rozszerzoną źrenicą na całe oko. Ma coś ze szczenką, jakby nie potrafił jej zamknąć. Babcia powiedziała, że jak je to ledwo, ledwo udaje mu się coś przełknąć. Dlatego też jest bardzo wychudzony. Podobno wszystkie koty, a także i psy trzymają się od niego z daleka. Nie wiem co mu dokładnie jest ale wygląda bardzo mizernie, pewnie przez to, że nie dojada. Przed moim psem nie uciekł, przede mną też nie. Wygląda jakby było mu wszystko jedno, patrzy w ziemię i mało co reaguje. Ale jeszcze nie próbowałam się do niego zbliżyć za bardzo. Już nawet rozważałam czy go nie zabrać jednak mam już dwie kotki i po prostu nie stać mnie żeby mu pomóc.Nie mam środków finansowych. Nie stać mnie wyleczenie go
Babcia powiedziała, że prawdopodobnie dostał od jakiś dzieci kamieniem, albo został skopany.
Wiem już o nim od paru dni, ale cały czas próbowałam przekonać pare osób na pomoc. Jednak bezskutecznie, więc teraz zwracam się właśnie do Was, czy nie znacie jakiś organizacji, która w takich przypadkach mogłaby się nim odpowiednio zaopiekować.
Wydaje mi sie, że miał złamaną szczenkę a teraz mu się tak jakoś dziwnie zrosła, nie wiem, naprawdę nie znam się na tym
Po prostu cały czas o nim myślę i nie chcę bezczynnie czekać aż on umrze, albo będzie się tak męczył w nieskończoność.