Dziś zaskoczyła mnie telefonem pewna Pani…Pani owa zaczęła od tego, że dostała mój numer od znajomej, bo słyszała, że ja pomagam kotom. Zdziwiona okrutnie zapytałam, o co chodzi. Więc chodzi o to, że Pani ma w piwnicy kotkę z czwórką kociaków – około 2 miesięcznych i dobrze by było, żebym kotkę razem z przychówkiem zabrała, bo sąsiedzi zaczynają narzekać, kotki śmierdzą itd. – znana bajka. Owa Pani troszczy się na razie o kocią rodzinkę kupując im codziennie litr mleka (sic!!) ….no czasem daje też saszetki pedigree, jak jej suczka nie zje

…Koty jednak wyraźnie zaczęły przeszkadzać i ów Pani, bo kocica (podobno z zazdrości o pieska Pani) zaczęła Panią gryźć….ponad to kotka „rzuca się na pieseczka jak z nim wychodzę….bo wie Pani, ja mam sunie yorczka i boje się że kotka jej zrobi krzywdę…a do tego synowa w ciąży jest i nie chce żeby ją kotka zaatakowała…” zaczęłam prosić, tłumaczyć, zaproponowałam sterylkę i powrót kotki do piwnicy, pomoc w wyadoptowaniu maluchów…jednak ów Pani nie ma możliwości wzięcia kociaków do siebie na tymczasem, bo ona ma pieska (bo jak wszyscy wiemy piesek jest przeszkodą nie do przeskoczenia

) i jeśli nikt (w domyśle ja) nie weźmie tych kotów to ona nie wie co się z nimi stanie, bo sąsiedzi są nieobliczalni

na koniec okazało się jeszcze że kocia rodzinka nie jest z Wawy tylko gdzieś z okolic i najlepiej by było żeby sobie jeszcze po te koty sama przyjechała

…echhhh stanęło na tym, że ona zapyta męża czy może jakoś te koty do Wawy podwieźć, a ja się zorientuje czy mogę im pomóc…
I stąd moje pytania:
1. czy jest szansa w Wawie na darmową sterylkę kotki (nie mam możliwości, żeby jej to zasponsorować) i czy znalazł by się ktoś, kto mógłby wziąć kotkę na tymczasem do siebie…kotka ponoć jest oswojona, trikolorka, łasi się i mruczy, wiec myślę że szanse na domek docelowy są.
2. czy ktoś mógłby zaoferować domek tymczasowy dla dwójki kociaków (ja dwa mogę wziąć do siebie….na więcej nie mam kasy

) wszystkie maluchy są ponoć „białe w rude plamki”, wiec obstawiam, że tri i rudaski z białym…kolory chodliwe (okropne określenie – przepraszam) więc z domkiem docelowym nie powinno być specjalnych problemów. Maluchy są jednak trochę dzikawe, wiec potrzeba będzie trochę cierpliwości, ale sądzę, że przy takich malcach to kwestia kilku dni, żeby pokochały ludzi. Z tego co zrozumiałam cała rodzinka jest zdrowa, ale w życiu weta nie widziały, wiec odrobaczanie i ogólny przegląd u weta będzie konieczny…
Proszę podpowiedzcie coś, bo ja nie wiem czy się tego podjąć….ale z drugiej strony takie ultimatum jak porąbani sąsiedzi…nie wiem co robić, pomóżcie
