Czyżbym została autorytetem w temacie moczołapania?
A więc tak...
Wieczorem przygotowuję pojemnik na siuśki (najłatwiej kupiony w aptece) oraz coś na co będę łapać - ja używam do tego celu płaskie plastikowe pudełeczko zabrane z samolotu.

Inne pomysły to mała chochla do zupy albo inna łycha. Oczywiście toto wyparzam.
Rano trzeba się na kota zaczaić...
Ostatnio nastawiłam sobie budzik na 5. rano, wstałam, sprawdziłam, że jeszcze Kitka rannego siusiu nie robiła, więc rozpoczęłam czuwanie... Kuwetę postawiłam sobie koło łóżka, włączyłam radio, wzięłam książkę do czytania i... czekałam. O 6:59 Kitka wlazła wreszcie do kuwety!
Pamiętaj, że jak kot zacznie juz siusiać (oczy w sufit...

) to spokojnie możesz go nawet unieść za ogon i podstawić łyżkę czy co tam masz do łapania. Powodzenia!
I jeszcze jedno: ustaw kuwetę tak, żebyś miała swobodny dostęp z obu stron, bo nie wiadomo jak kot przysiądzie.

Mnie kiedyś nie udało się pierwsze moczołapanie, bo Kitka ustawiła sie łbem do mnie i nie miałam jak sięgnąć jej od strony ogona.
Ilością złapanego moczu za bardzo się nie przejmuj. Nawet "ciut" powinno do badania wystarczyć.